-
-
Do dzisiaj bylam Au pair...
AniaTe > 17-12-2002, 3:33
No wlasnie. Dzisiaj wlasnie zerwalam umowe z moja host rodzina. Jestem tu (znaczy w Irlandii) od ponad miesiaca. Ostatni tydzien byl dla mnie koszmarem.
Moze jeszcze znajdzie sie dla mnie jakas rodzina-mam nadzieje, ze lepsza. Ale i tak n arazie wracam do Polski. Musze tylko przebookowac bilety, ale jak bym mogla to bym sie juz spakowala i wyszla w tej minucie.
Coz-doswiadczenie uczy, ale ja nie chce miec juz takich doswiadczen jak ta rodzinka.
Nie chce mi sie wglebiac w szczegoly i rozdrapywac ran. Moze zrobie to pozniej, zeby przestrzec przyszle dziewczyny przed paroma waznymi "szczegolami".
Pozdrawiam,
AniaTe (niezalogowana) -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
Crazy222 > 17-12-2002, 19:52
Jak to ? Niemozliwe! Przeciez to Ty bylas tu najwieksza zwolenniczkaAuPAir, tak sie cieszylas wyjazdem i wszystkim a teraz ........ Przykro mi strasznie. ALe to prawda - AuPAir to taka loteria.A jak wiadomo, na loteri niewiele osob wygrywa.Przykre,ale to prawda.
Trzymam kciuki, zeby jednak znalazla Ci sie nowa suuuuper rodzinka.Pisz na bierzaco !
Co do mnie mija juz piec miesiecy tu w Stanach i jestem naprawde super (wygralam?) . Na swieta wracam do Polski - to juz za cztery dni!!!!!!!!!! Pozdrafffiam wszystkie Odwazne ...
CrazyAuPair
Marta -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
Siwa > 18-12-2002, 3:53
czesc Aniu,
Bardzo mi przykro!!!!!! Mam nadzieje ze jeszcze wszystko Ci sie ulozy!!!!!!
Ja jestem gdzies pomiedzy Crazy(przy okazji pozdrawiam!!!!) a Toba!!!!
Wiec niewiem czy jestem przegrana czy wygrana....ale to prawda ze to loteria!!!!!
PZDR!!!!!!! -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
zuza > 18-12-2002, 9:23
czesc dziewczyny!
Na poczatku pozdrowionka dla wszystkich operek- jestescie wielkie. Zycie z obca rodzinka wcale nie jest latwe i tylko osoby odporne psychicznie nadaja sie do tego. Zdecydowanie popieram stwierdzenie ze aupair to loteria. Sa dobre jak i zle rodziny tak samo jak dobre i zle operki- tak nam powrtarzali na orientation przy czym wydaje mi sie ze wszystko lezy w rekach rodzinki. Niestety prawda jest taka ze te perfekcyjne zdarzaja sie niestety bardzo rzadko wiec radze nie nastawiac sie na sielanke. w koncu to ty mieszkasz w ICH domu i raczej nie powinnas liczyc na traktowanie na rowni choc przeciez takie sa zalozenia programu. Ja jestem po zmianie rodziny teraz jest mi lepiej ale chyba nie moge powiedziec ze wygralam na loterii. Chyba to tak jak w totku jest tyl;ko jedna glowna wygrana i ten kto ja zdabedzie jest naprawde szczesciarzem.Nie oznacza to wcale ze powinnyscie rezygnowac. Taki wyjazd to prawdziwa szkola zycia i dopiero tutaj czlowiek potrafi ocenic swoje sily i stwierdzic ze naprawde jest silny. Taki wyjazd uczy wielu rzeczy przede wszystkim samodzielnosci bo niestety prawda jest taka ze tutaj liczysz tylko na siebie i musisz wytrwac.
Trzymajcie sie dziewczyny i nie dajcie rodzinom srowadzic sie tylko do roli pracownika bo przeciez to nie o to chodzi i nie za takie male pieniadze
Pozdrowienia raz jeszcze
Ps. AniuTE mam nadzieje ze wszystko sie ulozy.Trzymaj sie -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
Karla > 18-12-2002, 18:26
Bbuuuuuuu...
Również jest mi przykro
Ale czy Twoje biuro nie obiecywało,iż w razie problemów z rodzin?,masz prawo do jednej zmiany :?:
Ja wyjeżdżam jako au pair w styczniu.
Gdy już wrócisz do Polski proszę napisz czemu Ci się nie udało.
Może Twoje rady i przestrogi komu? pomog?
Mam nadzieję,że wszysko się ułoży :?
Pozdrawiam -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
Natalia! > 18-12-2002, 19:32
Czesc Slonce Ty moje.!
Napisz konieczie co Tobie loteria przyniosla, jak Ci sie ukladaja zycie po drugiej stronie swiata. Tak sie balas tego wszytskiego..a teraz...masz juz jakis znjaomych ? Rodzinke da sie przezyc ?
duzo slonecznych buziakow
Marta -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
Crazy222 > 18-12-2002, 21:13
dlaczego ja sie podpisalam "Natalia" w poscie powyzej? nie wiem..w kazdym razie to ja "Jarzabek" czytaj "Crazy222" :-) -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
Ewka > 18-12-2002, 22:46
witaj Aniu,
szczere wyrazy wspolczucia...ze musialas przez to przejsc, a pisze by tym bardziej zachecic Cie do podzielenia sie doswiadczeniami, zrobilabys dobra robote, dla takich jak ja..jeszcze niedoswiadczonych au-pairek, ktore wyjazd maja dopiero przed soba.
Oczywiscie rozumiem jesli nie masz checi czy moze to byc dla Ciebie trudne, w kazdym razie zycze powodzenia w znalezieniu rodziny ktora spelni Twoje oczekiwania, z calego serca!
pozdrawiam,
Ewka -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
AniaTe > 12-01-2003, 8:01
Witam ponownie, po dłuuugiej przerwie.
Od tygodnia jestem juz w domciu, w Polsce. Pomimo dosyć przykrych do?wiadczeń z moja poprzednia host rodzinka jednak zdecydowalam się na kolejn? próbę. Jestem obecnie na etapie zmiany rodziny. Teraz jednak wybieram się już nie do Irlandii, a do UK.
Je?li chodzi o moj? poprzednia rodzinke, to nawarstwiło sie tam wiele problemow i przeszkod...
Częsciowo to byla moja wina, bo zgodziłam sie na zbyt wiele rzeczy. Na przykład zgodziłam sie mieszkać na countryside, co było ogromnym (OGROMNYM) błędem.
Dziewczyny!!! Je?li nie macie samochodu do dyspozycji nie zgadzajcie sie na to!
Ja my?lałam, ze "jako? to będzie". Przed wyjazdem mówiono mi, ze jest kilometr do autobusu. W rzeczywistosci kilometr byl do najblizszej szosy, ktora jezdził autobus i ja moglam sobie tam na niego pomachac, a on sie albo zatrzymywal, albo nie. Oczywiscie calkowity czas oczekiwania na tenze autobus przecietnie wynosil od 30 min do godziny...
Kiedy chcialam jechac do najblizszego miasteczka mosialam robic cala wyprawe... Poza tym wieczorami, kiedy wracalam po ciemku (a ciemno bylo juz o 16) musialam nosic taka odblaskowa kamizelke i latarke, zeby byc widoczna...
Ale to tylko jeden minus.
Nastepnym byly problemy rodziny, o ktorych wczesniej nie mialam pojecia. Miedzy innymi sprawa w sadzie (toczyla sie juz od dwoch lat). Chodzilo o widzenia bylego meza mojej host z dwojka starszych dzieci. Niby nic, ale pozniej okazalo sie to bardziej powazne, niz by sie moglo zdawac, bo wynikla taka sytuacja, ze sad nakazal widzenie, a moje host nie puscila na nie dzieci i za to grozilo jej wiezienie do 6-sciu miesiecy. Oczywiscie cala ta sprawa znaczaco wplywala na atmosfere w domu. Wprost nie do wytrzymania. Poza tym moja host byla kobieta bardzo wybuchowa i czesto nie hamowala sie ze slowami bedac w swojej niekonczacej sie zlosci na caly swiat.
Dwa razy tez zdarzylo sie tak, ze umieral ojciec mojej host, wiec musiala jechac na dwa dni do Anglii. Oczywiscie wtedy zostawalam sama z calym domem na glowie. Jakbym i tak nie pracowala o wiele wiecej niz powinnam...
Kiedy zdecydowalam sie na rozmowe z moja host (a bylo to w dwa dni po tej feralnej rozprawie) Ruth, delikatnie to ujmujac wyrzyla sie na mnie.
Po prostu zaczela sie na mnie wydzierac, ze jak mi sie nie podoba, to moge jechac do domu, zaczela mi wymyslac, ze wszystko robie za wolno, ze za bardzo sie rzadze i ze powinnam byc elastyczna tak jak ona jest w stosunku do mnie (ciekawe kiedy)...
Nie tylko bylo mi bardzo smutno, ale przede wszyskim bylam w szoku, ze w ogole mozna sie tak odzywac i nawymyslac takich bzdur, jak ona to zrobila. Tym bardziej, ze naprawde staralam sie z nia rozmawiac bardzo spokojnie i "bez oskarzen". Poza tym totalnie przekrecala moje slowa i wyolbrzymiala problemy.
Pozniej-po rozmowie z moim host, mimo, iz przyszlo jej to z wielkim trudem podala mi dokladny grafik pracy na nastepny dzien. Byla wtedy smiertelnie obrazona na caly swiat, ale-badz, co badz-w koncu wyszlo na moje, bo przynajmniej wiedzialam, kiedy pracuje, a kiedy nie. Wczesniej wygladalo to tak, ze wlasciwie calymi dniami siedzialam w domu i po codziennej robocie i tak siedzialam w domu i czekalam na jej polecenia. Nie wiem jak to robila, ale wprowadzala taka atmosfere, ze gdy powiedzmy chcialam wyjsc na spacer, po prostu czulam sie winna. O wszystko musialam prosic, i nawet, kiedy chcialam jej delikatnie zasygnalizowac, ze juz zrobilam, co do mnie nalezy (a nawet wiecej)danego dnia i ze chcialabym dopoczac w moim pokoju, przychodzila do mnie i mowila: Anna, could you just do this... albo Could you just do that...
Naprawde mialam tego dosyc.
Nastepna sprawa-Katrina. Ma dwa latka i jest dzieckiem strasznie rozpieszczonym. Zawsze dostaje to, zcego chce, inaczej wlacza swoj alarm, ktorego nikt nie chce znosic. Nie akceptuje nikogo oprocz swojej matki. Nawet kiedy sie jej poda lyzeczke, zaraz zaczyna krzyczek i rzucac wszystkim dookola. Ja nie przesadzam.
Niestety Ruth nie robila wedlug mnie nic, zeby zmienic nasza relacje.
Raz zdarzylo sie na przyklad tak, ze mialam powiesic pranie w duzym pokoju, gdzie bawila sie Katrina. Kiedy chcialam tam wejsc Katrina jak zwykla zaczela mnie odpychac-nie chciala, zebym tam weszla. Ruth to wszystko widziala. I jaka byla jej reakcja? Nie powiedziala do Katriny, zeby mnie wpuscila, czy cos w tym rodzaju. Ona wtedy powiedziala do mnie:Ania, idz na okolo przez drugie drzwi...
I tak bylo zawsze! A ja przeciez nie moglam sie wtracac w jej sposob wychowywania dzieci i musialam to znosic. Wszystko byloby jeszce do zniesienia, gdyby to naprawde bylo kilka godzin dziennie, ale jesli sie jest z ta rodinka 24 godziny na dobe, to naprawde mozna zwariowac...
Po naszej klotni (wlasciwie to Ruth wrzeszczala a ja siedzialam zdumiona) juz sie zaczelam zastanawiac nad zmiana rodziny, ale stwierdzilam, ze poczekam jeszcze tydzien i zobacze jak dziala ten nasz nowy plan...
Jednak nie musialam. W cztery dni po tamtej rozmowie, (warto dodac, ze dopiero wtedy tak naprawde zaczelam pracowac tak jak pracuje au pair, a nie jakis niewolnik)Ruth powiedziala mi, ze wlasciwie, to na takie kilka godzin dziennie, to ona moze sobie kogos wynajac, bez koniecznosci mieszkania z nim. Powiedziala mi, ze ona myslala, ze ja bede do pomocy o kazdej porze, a tak, to nie ma sensu...
No i szczerze mowiac bardzo mi wtedy ulzylo...
Naprawde trudno jest opisac wszystko, co sklada sie na to, ze czulam sie tam naprawde zle. Bylo wiele powodow, a tutaj wymienilam tylko te najwazniejsze.
Pomimo wszystko, chce i musze sprobowac jeszcze raz. Teraz jednak jestem duzo bogatsza w doswiadczenia. Inaczej na to wszytsko patrze i wiem, ze ni emoge sie decydowac na byle co.
Po pierwsze za zadne skarby nie zgodze sie na mieszkanie na countryside.
Po drugie nie dam sie wkopac w kolejne wykorzystywanie mojego czasu i skrupulatnie sprawdze plan pracy, jakiego beda ode mnie wymagac. Nie moze byc tak, ze powiedza mi, ze mam byc "flexible", co w rzeczywistosci oznacza siedzenia caly czas w domu i czekanie na zawolanie. To uniemoziwia jakakolwiek organizacje wlasnego czasu, jesli sie w ogole takowy posiada...
No! Ale sie napisalam. Mam nadzieje, ze moje przestrogi sie komus przydadza, choc tak naprawde sama sie strasznie duzo nauczylam.
Nawet lzy (ktorych tam wylalam oceany) sa doswiadczeniam na wage zlota.
PS Niewatpliwym plusem jest zlapanie brytyjskiego akcentu;-) -
Re: Do dzisiaj bylam Au pair...
Evqa > 28-01-2003, 6:45
Bywa roznie. Ja akurat bylam z mojej irlandzkiej rodziny bardzo zadowolona.
<a href="mailtoimisola@wp.pl">simisola@wp.pl</a>