-
-
Przedruk z mojego pamiętnika
Iza > 16-07-2002, 21:19
wtorek, późna noc 1 wrze?nia,
I to jest ten mój pierwszy dzień. Dzień??? Mój Boże, zdarzyło się tyle, że wydaje mi, iż od czasu, kiedy wyjechałam z dworca Głównego w Poznaniu tydzień cały min?ł. Ledwo żyję. Nie chce mu się my?leć, ruszać ręk?, nog?. Głow? zwłaszcza. Chcę położyć się i zasn?ć. I pewnie zaraz tak zrobię, bo jutro... E, co tam. Nie jestem pierwsza na takiej posadzie zagranicznej. Jako? to będzie. Dobranoc, bo już późno, a moja Frau powiedziała, że spotkamy się o siódmej.
* ?roda, 2 wrze?nia,
Zaczęło się. Ale o tym za chwilę. Najpierw o mnie i moim pamiętniku. Mam na imię Iza. Jestem z Poznania. Zdałam w maju maturę w liceum. Chciałam się dostać na studia, na socjologię. Ale mi się nie powiodło. Nie to że byłam zupełn? nog?. Nie. Uczyłam się nawet nieźle, ale tak wyszło. Pewnie źle zrobiłam, że nie startowałam od razu do kilku szkół jak moje koleżanki. Trudno, stało się. Jako? to przebolałam. Gorzej z mam?. Ona ma wielkie ambicje, żeby jej córeczka stała się w życiu kim?. Pewnie za wiele mnie chwaliła w swoim towarzystwie w pracy, bo przeżywała moj? "kuchę" okropnie. Widziałam, że się wstydzi. Było mi głupio. Ale co tam! Trzeba i?ć dalej. Tylko dok?d? Długo wzruszałam ramionami. Ale, ale przeczytałam ogłoszenie o możliwo?ciach wyjazdu za granicę. " To będzie ciekawy rok pisano. Spędzić go można (dzięki programowi Au-Pair, objętemu Międzynarodow? Konwencj? ratyfikowan? przez Polskę) zajmuj?c się dzieckiem lub dziećmi w ich własnym, położonym za granic? domu Gospodarze maj? obowi?zek zapewnienia oddzielnego pokoju, pełnego wyżywienia, możliwo?ci urlopu wolnego weeckendu raz w miesi?cu, kieszonkowego w wysoko?ci przeliczeniowych minimum 400 marek miesięcznie, a także uczestnictwa w obowi?zkowym kursie językowym, często opłacanym przez Rodzinę. W zamian trzeba najogólniej mówi?c być z dzieckiem. Bawić się z nim, chodzić na spacer, ubierać, rozbierać, karmić, zaprowadzać do szkoły odbierać stamt?d; towarzyszyć mu gdy zajęci rodzice na opiekowanie się pozwolić sobie nie mog?. Praca jednak nie może przekraczać 6 godzin dziennie... Program obejmuje następuj?ce kraje: Niemcy, Danię, Francję, Włochy, Hiszpanię, Belgię, Luxemburg, Holandię, USA, Australię, Szwecję, Republikę Południowej Afryki. Norwegię. Każdy z nich do wymagań ogólnych dodawać może swoje własne, od siebie zależne zasady. Generalnie obowi?zuje reguła, że w programie mog? wzi?ć udział dziewczyny i kobiety, w wieku od 18 30 lat, które chc? i potrafi? opiekować się dziećmi i chc? uczyć się obcego języka. Ważne w tym wszystkim s? jednak formalne i prawne zabezpieczenia. Rodziny musz? załatwić wymagane w ich kraju formalno?ci, zarejestrować w stosownych urzędach kontrakt z Au Pair, przedłożyć te dokumenty w Ambasadzie, aby wyrobić dokumenty wizowe. Program takie zapewnia. Poszłam do biura na ulicę Lubeckiego. Dowiedziałam się to tego, to tamtego, co trzeba zrobić, jakie "kwity" wypełnić, co umieć. Potem "odprawiłam" pracę umysłow?, przymierzyłam się do tych wymagań. Wyszło mi, że może być...Czemu nie. Umiem jako tako niemiecki, chcę umieć lepiej. Umiem bawić się z dzieciakami i zabawić takie całkiem maluchy. Przez wiele lat wyjeżdżałam na wakacje do mojej ciotki, a tam była niezła gromadka. W dodatku miałam sporo zdjęć zrobionych przez wujka, (a to bardzo jest mile w biurze widziane). Jak na obrazku na nich widać, że gram w piłkę, rysuję z małymi, pływamy, grzebiemy się w piachu... Zawiadomiłam o swoich planach mamę. Nie powiem, co przez dwa wieczory się działo. Gadanie, gadanie, gadanie. Wła?ciwie powinnam powiedzieć: krakanie, krakanie, krakanie. No ale... Muszę teraz przerwać, bo z mojego harmonogramu na dzi? wynika, że o 12.30 jadę (na razie z pani?) po Kurta do szkoły i po Ingę do przedszkola. Skończę potem...
* czwartek, 6 wrze?nia, wieczór,
Okazuje się że tu nie ma szybkiego "potem". Nie tak od razu więc siadłam do pisania. Zaczęłam przed dwoma dniami pisać o moim wyjeździe. Streszczę się jednak. Oszczędzę sobie i ewentualnym innym (je?li by kto przeczytał) tych wszystkich przygotowań. Koniec w końcu przecież wyjechałam. Do niewielkiego niemieckiego miasteczka Langen w pobliżu Frankfurtu nad Menem. No i jestem. Moi nowi państwo, których na razie znałam tylko z głosu, (rozmawiali?my przez telefon) czekali na mnie na przystanku autobusowym (nota bene niezł? drogę odbyłam). Tak się bałam. Stali?my przez chwilę na przeciwko siebie, mierz?c się wzrokiem. No i kto kogo, pomy?lałam. I co? mnie napadło, zaczęłam się ?miać. Nie mogłam się opanować. Pani Greta wzięła to chyba za szczer? rado?ć z powitania i z okrzykiem serdecznym złapała mnie w ramiona. I to było dobre. Pękły lody. Rodzina mieszka w niezłym domu z ogrodem, tarasem. Maj? dwoje dzieci: Kurta, który chodzi do 2 klasy i mał? 2,5 letni? Ingę. Pan pracuje dużo i jak powiedziała żona, w domu bywa rzadko. Pani też wychodzi do pracy, jeszcze nie wiem dokładnie jakiej, ale tylko przed południem, więc rano po ?niadaniu pan zabiera Kurta, ja szybko sprz?tam kuchnię, potem zabieram Ingę do przedszkola. Potem mam wolne, robię co chcę. Chcę to się uczę, chcę to sprz?tam, a jak nie chcę to pracuję w ogrodzie. Dzi? wszystko to mi pani powiedziała i pokazała. Ale na razie ona ma kilka dni wolnego, więc wprowadza mnie powoli. Acha! Co do mojego pamiętnika to postanowiłam, że choćby nie wiem co, będę pisać. Żeby nie było mi smutno, żebym potem nie zapomniała.
* pi?tek, 7 wrze?nia,
Dzi? zapoznawałam się z Kurtem. To wcale nie takie proste. Tacy mali chłopcy niełatwo nawi?zuj? kontakty. Przegl?dał mi się uważnie, patrzył na ręce. Nie ukrywam że trochę mnie to peszyło. Potem kiedy już skończyłam zmywanie, po obiedzie przyszedł i zagadał. Szybko przypomniałam sobie wszystkie te zwroty i gadki, z którymi można zwracać się do dziecka. Ale...Dopiero, kiedy wyszli?my do ogrodu i pokazałam co umiem w badmintona spojrzał z uznaniem. Chyba go kupiłam, zwłaszcza, że jego ulubiony pies Ares też chyba mnie zaakceptował, skoro położył mi się przy nogach. Z mał? jest łatwiej. To taka "przylepka", jak mały kotek którego wystarczy pogłaskać. Gdy oboje dostali polskie cukierki owocowe, takie zwykłe twarde z nadzieniem, po u?miechniętych oczach poznałam, że zaczynamy się rozumieć.
* sobota, 8 wrze?nia,
W zasadzie mam wolne. Ale co mam robić z czasem? Jeszcze się nie odnalazłam. Toteż kiedy pani zapytała, czy chcę pomóc w ogrodzie, chętnie się zgodziłam. Przy okazji zwiedziły?my najbliższe okolice, pokazała mi sklep, pocztę, te wszystkie miejsca ważne przy domu. Potem pojechali?my na zakupy 50 km na wschód do Offenbach. W czasie chodzenia po markecie, a wła?ciwie marketach, byłam przedstawiana wielu osobom. Wszyscy byli tacy mili. Od jutra będę kłaniać się każdej osobie, która na mnie spojrzy bo tak już tu jest przyjęte rano od u?miechu i gooten moorgen- nie sposób się ustrzec. Bardzo to mi się podoba, bo stwarza takie zachowanie ciepł? atmosferę. Dzi? też wieczorem dzwoniłam do rodziny, do Poznania; mama chlipała, ale chyba j? uspokoiłam. Na dobr? sprawę cały dzień nie musiałam nic robić, mogłam sobie siedzieć w moim pokoju. Nota bene, całkiem niezłym. Radio, telewizor, szerokie łóżko, półka na ksi?żki. Do?ć przytulnie, zreszt? nie muszę tu przesiadywać. Mogę być gdzie chcę, bo cały dom jest przede mn? otwarty, w końcu mam tu być za domownika. Ale tak prawdę mówi?c, na razie jeszcze się trochę chowam po k?tach. Po obiedzie wyjechali?my cał? rodzin? na wycieczkę a potem na daczę do znajomych państwa. Przygl?dali mi się, ale tak serdecznie, u?miechali się, trochę zagadywali. Pewnie gdybym nie była przewrażliwiona, czułabym się dobrze.
* poniedziałek, 11 wrze?nia,
Dzi? pierwszy normalny, roboczy dzień. Starsi, to znaczy pan i Kurt po ?niadaniu wyjechali. Ja tymczasem umyłam i ubrałam Ingę przygotowałam do wyj?cia. Dzisiaj pojechałam odwieźć j? z pani?, żeby utrwalić sobie gdzie, co i jak. Potem wróciłam. I stwierdziłam: jak porz?dek, to porz?dek. Sprz?tałam więc (zwłaszcza w pokoju dzieci) układałam, czy?ciłam, zmywałam prasowałam, przygotowywałem jedzenie dla Ingi. Obiadu dla wszystkich nie gotuję, to nie jest mój obowi?zek. Należy natomiast do mnie pranie dziecięcych rzeczy.
* czwartek, 14 wrze?nia,
No i patrzcie państwo! Obiecywałam pisanie co dnia, a już zaczynaj? się luki, no bo tak naprawdę moje dni s? na razie bardzo podobne. Staram się mocno, żeby w niczym nie "podpa?ć"; czyszczę, sprz?tam, czyszczę... Z dzieciakami idzie mi lepiej. Zwłaszcza lubię zajęcia z Mał?. Czytam jej jakie? proste bajki, bo tylko takie umiem. A ona na szczę?cie za wiele nie pyta.
* pi?tek, 15 wrze?nia,
Dzi? pani zaczęła mówić o szkole, że zacznę naukę w przyszłym tygodniu. Cieszę się, bo w końcu na dobrej znajomo?ci niemieckiego bardzo mi zależy, a poza tym spotkam pewnie osoby podobne do siebie.
* poniedziałek, 18 wrze?nia,
Dzi? byłam na lekcjach. Hurra! Fajna grupa. 10 osób. I to z różnych krajów. Tylko w tym na razie jedna Polka. Z Ostrowa Wielkopolskiego. Jest już tu dłużej, wiele mi może poopowiadać. Moja pani pozwoliła mi w wolnym czasie zaprosić j? do siebie. Cieszę się. To miłe z kim? pogadać o tym samym. A ile ona ma do?wiadczeń! Przede wszystkim to, że zmieniała rodzinę. To nie takie proste i wcale nie przyjemne. Ale kiedy Kasia przyjechała, fakt, nie była w dobrej formie. Miała wysok? gor?czkę i prawie nie mogła mówić. Gospodarze patrzyli na ni?, jak na stwora okropnego, co to po pierwsze pozaraża Bóg wie czym wszystkich dookoła, a ponadto z pewno?ci? ma zamiar się lenić. Bez większych zahamowań powiadomili j?, jakby nigdy nic, że pracę zaczyna następnego dnia rano. To nie były dla niej miłe dni. Same zakazy, brak samochodu, praca 11 godzin dziennie nawet w dni wolne, ci?głe humory. A do tego cała gromada dzieci 3 miesi?ce, 15 miesięcy, 3 lata, 5 lat...Zadzwoniła więc o pomoc do organizacji Au-Pair. No i zmieniła rodzinę i teraz jest wszystko bardzo dobrze. Piszę o tym tak dużo, bo wtedy lepiej
* czwartek, 21 wrze?nia,
Dzi? popadłam w marny nastrój. Zatęskniło mi się. Za domem, za Poznaniem. My?lę jakby to było miło pochodzić po Starym, wpa?ć do parku przy Operze, wypić kawę w "Caffe Głos", zje?ć pasztecika. Ponuractwo.
* pi?tek, 22 wrze?nia,
Dzi? znacznie lepiej. Tym bardziej, że pani zapowiedziała że wkrótce wyjeżdżamy na wakacje na Kanary. Boże, ja i Kanary! Zawsze mi się wydawało, że to wręcz nieosi?galne. A patrzcie Państwo! Już, już. Na razie pakujemy. To dla dzieci, to dla nas. Będziemy mieszkać w takim specjalnym o?rodki Vinga przeznaczonym dla rodzin z dziećmi. W katalogu, który przegl?dam już pi?ty raz wygl?da to bardzo ładnie. Niedaleko od plaży, pod palmami. Ale się mama ucieszy!
* poniedziałek, 25 wrze?nia,
Cieszę się, że chodzę na te lekcje. Mimo że prawd? jest że gdy przymierzyć opłaty za nie do naszego kieszonkowego, to widać jasno kosztuje: nauka kosztuje dużo. Ale przecież nie mam tu wielkich wydatków; mieszkanie, jedzenie za darmo. Dwa razy w tygodniu mogę dzwonić do domu. Pani powiedziała też, żebym "przymierzyła się" do samochodziku. Zrobiłam to. Co? mi się wydaje, że wkrótce będzie on do mojej dyspozycji. Dobrze że mam prawo jazdy.
* wtorek, 26 wrze?nia,
No i jest. Teraz kluczyki od staruszka Garbuska (stary, ale jary) którym będę odt?d ja jeździła, leż? na mojej szafce. A pani też już nie jest "Pani?" tylko Gret? mówimy już sobie po imieniu. Greta traktuje mnie jak młodsz? siostrę. To miłe. Ona teraz więcej ze mn? rozmawia, wcale się nie ?mieje, kiedy popełniam błędy, poprawia z cierpliwo?ci?.
* sobota - wieczór, 30 wrze?nia,
Dzisiaj urz?dziłam spotkanie z moimi nowymi przyjaciółmi. Greta pozwoliła, by?my najpierw siedzieli w ogrodzie, potem na tarasie, Powiedziała, że jest mi wdzięczna. Faktycznie, ostatnio nie spogl?dam na zegar, kiedy wci?ż jest jeszcze co? do zdobienia. Greta często wychodzi, nawet wieczorami. A pan jak już mówiłam: Wielki Nieobecny. Przejmuję więc dyżur, nawet wtedy, kiedy mogłabym mieć wolne. Docenili to. Przy okazji spotkań wiele sobie opowiadamy. Powymieniali?my adresy. Ja też zaczęłam korespondować z ludźmi poznanymi z opowiadań. To miłe. Na przykład z Martynk?. Ona od pól roku jest w Stanach. Ona I napisała mi taki zabawny wierszyk o Amerykańcach:
“ Wstaj? rano troszkę jedz? wci?ż to samo.
Jad? później w korkach wielkich do swych fabryk biur i klubów.
Gdy już zmierzch się zbliża i sze?ć razy zegar bije, do domu powrócić należy by się dziećmi nacieszyć.
By je wypie?cić i je rozpie?cić by co? im kupić by miały przesyt. Bo to tylko dzieci â€
To fragmenty, ale Martynka tak ?miesznie jeszcze ich opisała
“ Biurka nie posiadaj? czterdziestki żarówki wkręcaj? codziennie piżamę zmieniaj?, my?l?, że co? wiedz?.
...Lecz wiedz? mało. Za mało bo za Stan swój nie wyjeżdżaj? tylko palcem mapę zwiedzaj?.
Czasem co? robi? lecz tylko udaj? bo zawsze kogo? znajd? kto za nich robić będzie.
Chodz? spać wcze?nie bo "netu" nie znaj? i życia nie poznaj?
Drzwi frontowych nie otwieraj? bo garażem chadzaj?...â€
(wiersz oryginalny autor: Monika Nowicka)
Ale się u?miali?my. Greta zapytała z czego. Powiedziałam A z nas też się ?miejcie zapytała. Jak my?lisz? odrzuciłam piłeczkę.
* ?roda, 4 października,
Hurra! wyjeżdżamy. Grecie, ani zreszt? nikomu innemu nie powiedziałam, do tej pory nie latałam samolotem. Czuję spore podekscytowanie. Lecę na Wyspy Kanaryjskie! O moja klaso licealna. Szkoda, że tego nie zobaczysz.
* pi?tek - po powrocie, 20 października,
Pamiętnika nie wzięłam. Tak bym nie miała czasu na pisanie. Byli?my na Teneryfie. Na południowym wybrzeżu. Pogoda jak latem, podobno tu cały rok tak mniej więcej jest. Cudownie. Przynajmniej ja tak uważam, bo mi byle drobiazg humoru nie psuje. Mieszkali?my w takim apartamencie trzypokojowym, w małym pawilonie z tarasem, blisko basenu, niedaleko od plaży. Była kuchenka z wszystkim co w niej potrzebne, łazienka, łóżeczko dla dziecka. I każdy miał swoje miejsce. Ja blisko pokoju dziecięcego, w końcu dla ich pilnowania mnie ty wzięto. Ale było ?wietnie. Z Ing? k?pałam się w basenie. Chodziłam z ni? do ogródka dziecięcego. Kurtem zajmował się w ci?gu dnia raczej ojciec. Chodzili?my na takie festyny, czy koncerty. We wspólnych zabawach brały udział całe rodziny. Sama też sporo pływałam. Greta pozwoliła mi dwa razy po?ć na dyskotekę do młodzieżowego klubu, Było nieźle. Poznałam paru ludzi, chociaż wszyscy mówili, że nie ma porównania do sezonu. Wtedy dopiero jest balanga. Zaprzyjaźniłam się ze Szwedem. Już dzwonił...
* sobota, 20 listopada,
Dzwoniłam do domu. Okazało się że moja mama tak barwnie opowiada o moim ?wiatowym życiu swoim znajomym, że teraz one sam namawiaj? swoje córki studentki, żeby przerwały na rok zajęcia i też wyjechały. Jedna już się zdecydowała. No cóż, nie ma to jak dobry przykład. Mój taki ponoć jest. A tak mnie wszyscy straszyli, choć przecież sama dostatecznie się bałam. Pamiętam tamt? koszmarn? podróż. W poci?gu do Berlina zagadywały mnie dwie panie w ?rednim wieku. Kiedy dowiedziały się po co jadę, patrzyły na mnie jak na straceńca, albo jeszcze gorzej; ileż ja się nasłuchałam o wykorzystywaniu polskich dziewcz?t (tak wła?nie mówiły "dziewcz?t"), o tym że zabiera się im paszporty i każe robić, no to co nawet wstyd pomy?leć. Oczywi?cie, że nie wierzyłam. No powiedzmy szczerze, nie wierzyłam do końca. Bo przecież jaki? osad tam zostawał...Niepotrzebnie.
* ?roda, 2 grudnia,
Ale ten czas pędzi już niedługo ?więta. Wczoraj z Gret? omawiały?my niespodzianki dla dzieci. Niemcy bardzo celebruj? obchody Adwentu Cały ?wiat wygl?da jak choinka. Nasz dom już też. Przybrany wieńcami ?wiatełkami, wst?żkami... Ja też chcę dzieciom zrobić niespodzianki. Bardzo się do nich przywi?załam, zwłaszcza do Ingi. Ona też mnie lubi. Często przebiega, przytula się. Lubię się z ni? bawić, karmić. Zreszt? te inne zajęcia też bez większej niechęci robię. Czasem tylko męczy mnie sprz?tanie całego domu. Trochę tego jest, a Greta bardzo zwraca uwagę na porz?dek. Trochę mamy kłopotu z Kurtem. Co? nie tak w szkole. No ale ja raczej w lekcjach mu nie mogę pomóc. Greta nawet na ten temat pokłóciła się z Peterem że za mało czasu synowi. Cóż, jak to w rodzinie. S? różne dni...
* wtorek, 8 grudnia,
Na mój kurs przyszli nowi. Koreańczyk, Węgierka, i Chorwat. Zaprzyjaźnili?my się, stworzyli?my zgran? paczkę. Ostatnio grali?my w kręgle bilard, wybieramy się na koncert Luda, to ta Węgierka jest od niedawna jeszcze się nie wdrożyła i nie zaaklimatyzowała. Mówi, że jej życie składa się gównie z powtarzania co dzień tych samych czynno?ci:
8. 00 mycie Any, zmiana pieluch
8. 30 ubierani Any
9. 00 ?niadanie jej i Any, sprz?tanie kuchni
9.30 Ana jest oddawana do Kindergarten
10.30 prasowanie
11.30 pomaganie w domu
12.30 Obiad
13.30 sprz?tanie kuchni
15.30 czas wolny
16.00 zabawa z An?
16.30 podwieczorek z An?
17-18 przechadzka, zabawy na dworze
18.00 przygotowanie posiłku dla Any
18.30 odkurzanie mieszkania
19.00 k?panie Any
20.00 przygotowanie małej do spania
20.30 sprz?tanie kuchni
21.00 koniec.
Na szczę?cie Luda ma tylko dwa takie paskudne dni. W pozostałe ma trochę lepiej, bo chodzi do szkoły, no i możemy się spotkać.
* ?roda, 23 grudnia,
Jutro Wigilia. Trochę mi smutno. Powiem więcej chce mi się beczeć. Ale co tam! Tu też jest piękna choinka, mili ludzie, prezenty, Więcej nie piszę, bo się rozkleję. W wolne wieczory staram się więcej czytać. Oczywi?cie po niemiecku, choć nie ukrawam, że jak?? polsk? Łzaw? szmirę bym poczytała. A może i co? o Poznaniu, Jeżycach, prawda Pani Musierowicz!
PS. Powiedziałam koleżankom i znajomym, że piszę pamiętnik. Ale się zadziwiły. Też by chciały, żeby o nich co? było. Ale ja przecież za nich nie napiszę. Ustalili?my, więc tak: Oni krótko napisz?, o sobie, od siebie, a ja doł?czę te fragmenty do swoich zapisków Niby takie uzupełnienie. Pierwsza swoje wspominki przysłała Kasia z Lublina. To nie były za wesołe wrażenia. Ale co tam niech będ? ku przestrodze
"...... Nie mam się czym chwalić. Trudno nie powiodło się. Ale czy mogło? Teraz, po kilku miesi?cach patrzę krytycznie. Ale wtedy? Wtedy byłam zakochana. Niekoniecznie w pracy z dziećmi chociaż kiedy? jeździłam na kolonie jako wychowawczyni; niekoniecznie w kraju choć Holandia mi się podoba. Byłam zakochana w chłopaku, który tam mieszkał. Zaczęłam szukać możliwo?ci. Kiedy przeczytałam notatkę w "Głosie" spróbowałam. Wnet skompletowałam dokumenty...I umówiłam się z rodzin?, z czwórk? dzieci. A wszystkie małe. To było okropne, jedno chciało pić, drugie odwrotnie, tamto polało się zup?... inne właziło na parapet. A moje my?li były całkiem gdzie indziej. Prałam, sprz?tałam, karmiłam, woziłam. Na naukę nie było wiele czasu. Zwłaszcza, że każd? woln? chwilę chciałam spędzić z tamtym chłopakiem. Ale on niestety szybko się okazało, że i on nie miał czasu. Gorzkniałam szybko, drażniło mnie wszystko, zwłaszcza niesforne dzieciaki. Wróciłam, choć to bardzo bolało. Teraz wiem, że nie mogło być inaczej. Jedzie się albo do pracy, albo za głosem serca. W tym przypadku trudno to pogodzić. Mówię to tak, ku przestrodze innych zakochanych dziewczyn....... .â€
* Nowy Rok, 2 stycznia,
Nie pisałam parę dni. Z kilku powodów. My?lałam, że kiedy zacznę pisać, to pewnie się znów rozkleję, bo Sylwester, bo moi bliscy gdzie? tam. A po drugie było tyle zajęć. Moi gospodarze wydawali przyjęcie. Ze mn? w roli głównej. Nie, może aż nie tak dosłownie ale naprawdę wszyscy traktowali mnie jak wchodz?c? w ?wiat pannę na wydaniu. Było super. Niemcy potrafi? się bawić. Niekiedy rubasznie, niekiedy hała?liwie, ale wesoło. Dostałam kolejne listy. Dzi? o chłopaku, bo tacy też się zdarzaj?.
“......... Wiem, że to nie typowe być chłopakiem w roli "dziewczyny" do dziecka. Samo już to wystarczyło, abym do "swojej niemieckiej rodziny" jechał z dusz? na ramieniu. Najbardziej obawiałem się stosunków panuj?cych w domu. No i tego czy dzieciaki mnie zaakceptuj?. I z jednym i z drugim nie było tak źle. Rodzina przyjęła mnie dobrze, dzieciaki na pocz?tku nieufne przekonały się do mnie. Najszybciej udało mi się z najstarszym Christianem i z malutk? Victori?. Najtrudniej z szalonym Aleksandrem, który nikogo i niczego nie słucha. Prawdę mówi?c, to rodzina mu na wszystko pozwala. Tu na dzieciaki nie nakłada się żadnych norm i obowi?zków. Poznałem także cał? rodzinę Pani H. Okazała się swojska i trochę jakby własna. Jej członkowie spotykaj? się co dzień we wspólnym obiedzie, Przebywaj? wówczas wszyscy lub prawie wszyscy. To dopiero jest znakomite pole obserwacji. Co do moich warunków bytu s? zadowalaj?ce. Mam nawet komputer, co tydzień mogę dzwonić do domu.. Mój dzień rozpoczyna się parę minut po godzinie siódmej rano. Po porannej toalecie przygotowuje ?niadania dla pani i Christiana. W międzyczasie zmywam butelki do mleka dla Victorii i Aleksa, karmię też psa Laika i królika Hermana. Po ?niadaniu Aleks jest (na szczę?cie zwożony do Kindergarten, a my z Viki i pani? albo gdzie? wyjeżdżamy, albo ja zostaję w domu i zabieram się do sprz?tania. To niełatwe, bo dom jest duży, a jeszcze s? drobne prace wokół domu, w ogrodzie... Christian wraca ze szkoły około południa. Obiad przygotowany przez pani? jemy o 13. Po południu, zwłaszcza kiedy wróci Aleks, zaczyna się prawdziwa kołomyjka. Aleks dokazuje, Viktoria go na?laduje, Trzeba by oczy mie? dookoła głowy...Wieczór kończy się kolacj? około 20, co jednak nie znaczy, że dzieciaki id? spać. Gdzie tam, walcz? do jedenastej! Ale na szczę?cie już beze mnie, bo około godziny 20.30 wychodz? na ponad godzinę na spacer z psem. To lubię najbardziej. Pies też. Zreszt? lubimy się nawzajem. Dopiero potem zaczynam się uczyć, je?li nie padam z nóg oczywi?cie. Ale nie narzekam. Lubię to co robię. Cieszę się, że miałam możliwo?ć wyjazdu, choć na razie nauki zbyt wiele nie ma. A to wkrótce się zmieni. Rekompensuj? mi to rozmaite interesuj?ce wyjazdy, spotkania. Na wakacje też. Razem z rodzon? oczywi?cie. I to też warto........â€
* 4 luty, wtorek,
Zauważyłam, że piszę coraz rzadziej; to chyba normalne, po prostu przyzwyczaiłam się, zaprzyjaźniłam z An?. Je?li chcę pogadać z ni? rozmawiam albo z ni? albo z moimi znajomymi. A propos dostałam kolejne listy z opisami losów. Jakie one w gruncie rzecz podobne do moich. “............Najgło?niej lamentowała mamusia, kiedy poinformowałam rodzinę o swoim pomy?le. Spodziewałam się tego, bo to głównie ona słucha i czyta a tych różnych "straszno?ciach" które to zdarzaj? się gdzie?, komu?... Zanim więc powiedziałam, że wyjeżdżam do Francji na cały rok, sama starałam się dowiedzieć jak najwięcej; posprawdzać, zobaczyć, że to nie żaden "handel żywym towarem", że wszystko jest porz?dnie, zgodnie z zasadami prawa zorganizowane. Tatu? był rozs?dniejszy. A kiedy jeszcze przy nich zadzwoniłam do rodziny, z któr? miałabym się zwi?zać, i tatu? swoim łamanym francuskim wymienił parę zdań atmosfera w domy zrobiła się lżejsza. W końcu niech jedzie powiedzieli na studia się nie dostała, roku szkoda zmarnować, a i na zło?liwie-dociekliwe pytania "no i jak tam Kasia, co teraz zrobi, będzie odpoczywać". " Kasia wyjeżdża na naukę do Francji" powie się i już. No i pojechałam do niewielkiego miast nieopodal Paryża. Trafiłam dobrze, Nicol, czyli pani od razu potraktowała mnie jak swoj? młodsz? siostrę. Nicol i Bernd pracuj? praktycznie cały dzień od 8 18. Jestem więc z bliźniaczki (3 lata) Kim i Kir? o wiele dłużej niż powinnam. Najstarsza Chantal jest bardzo samodzielna, ładnie bawi się sama, a także z siostrzyczkami Wtedy mam czas na sprz?tanie... ale w sumie nabiegałem się niemało. Wieczorami wprost padam My?lę, że gdyby nie to, że naprawdę umiem zajmować się dzieciakami: ubieraniem, przebieraniem, myciem, karmieniem, umiem organizować różne zabawy to byłoby znacznie trudniej. Soboty i niedziele też spędzam z rodzin?. Jest miło, bo wtedy wyjeżdżamy do miasta na festyny, do wesołego miasteczka. Nie wiem jak będzie od nowego miesi?ca, bo ta rodzina ma problemy i rozdziela się. Nicol i Bernard będ? mieszkać oddzielnie. Chantal z matk?, a bliźniaczki i ja z ojcem. Teraz przygotowujemy się do przeprowadzki. Roboty jest tak dużo, że nawet nie zauważyłam jak minęły trzy miesi?ce...........â€.
* sobota, 11 luty,
Piszę szybko, bo się spieszę. Wieczorem w gronie AU Pair-owców robimy sobie towarzyskie spotkanie. W końcu jest karnawał.. Szybko więc się uwijam. Dzi? mam wolne nawet wieczorem, bo państwo wychodzili wczoraj ja byłam z dzieciakami. Na spotkaniu maj? być też i inni ludzie. Ciekawe jacy, ciekawe sk?d. Dobrze że mam dobry strój. Taki, taki ...niebanalny Swoj? drog? ciekawe, czy mama też by to tak nazwała.
* niedziela - wieczór, 12 luty,
Było super. Tańczyli?my ?miali?my się, Każdy opowiadał o sobie, swoich przygodach i potyczkach. Ka?ka spod Gdańska, która tu tylko przyjechała na weeckend, w odwiedziny dała mi swój rozdział do mojego pamiętnika.
“.................Podróż do Francji, nawet dobrym autobusem potrafi być koszmarna. Może dłużyć się i dłużyć. A jednak w miarę, jak docierali?my do celu chciałam, żeby to jeszcze trochę się odwlekało. Co tu kryć, bałam się. Wprawdzie dwie rozmowy, które odbyli?my przez telefon były całkiem, całkiem, a z familijnej fotografii, któr? dostałam od moich nowych "wła?cicieli" spogl?dały sympatyczne twarze państwa i dzieciaków: 5 letniego Toma i jednorocznej Fanny. A jednak...Jak to będzie, czy im się spodobam, czy dzieciaki będ? na mój widok wrzeszczały, czy mnie zaakceptuj?? A je?li nie?. Na miejscu wszystko okazało się w porz?dku. Czekali na przystanku autobusowym. Przywitali serdecznie. Zwłaszcza pani Russel jest miła. Domy?lała się co czuję, dodawała mi odwagi. I wcale się nie gniewała kiedy przez pierwszych kilka, dni wszystko i "leciało z r?k", No nie tak dokładnie, ale sama czuła, że porusza się po dużej kuchni, pokoju dziecięcym, jak słoń w sklepie porcelany. Nic dziwnego, że gdy nadchodził w końcu wieczór z przyjemno?ci? zamykałam się w swoim pokoju. Do moich codziennych obowi?zków należy sprz?tanie pranie, prasowanie, w ogóle zajmowanie się domem. Nie gotuję. Tylko dla małej Fanny. Dwa razy w tygodniu sprz?tam generalnie. I to przed południem kiedy Fanny jest w żłobku, a Tom w szkole. O 16 odbieram najpierw mał?, potem Toma. Zajmuję się nimi do powrotu rodziców, to jest zwykle do godziny 19.30 20; bawię się, opowiadam. Nieźle mi to ćwiczy prosty język karmię, k?pię, myję, zabawiam się z nimi. Teoretycznie ?rody miałem wolne, chyba że pani Russel idzie na aerobic, to oczywi?cie dzieciaki zostaj? pod moj? opiek?. Co do sobót i niedziel to też mogłabym mieć wolne, ale często z cał? rodzin? wyjeżdżamy za miasto, do znajomych, to trochę może i uci?żliwe, ale dzięki temu poznaje wielu ludzi. Kształci język. Co do nauki to szkołę opłacam sama z kieszonkowego. Ze względu na wysok? cenę uczę się dwa razy w tygodniu po dwie godziny. Zajęcia odbywaj? się w niewielkich grupach. To miłe, bo spotykam osoby podobne do mnie. Zaprzyjaźniamy się. Jest z kim pogadać, wymieniać uwagi. O kłopotach też. Bo przecież choć jestem zadowolona, nie znaczy to jednak, że wszystko idzie jak po różach, Zajęć jest dużo, mieszkanie do utrzymania wielkie kieszonkowe małe. Ale przecież nikt nie obiecywał wiele więcej niż praca i naukę. A to mam........â€.
* niedziela, 19 luty,
Zapisałam już dwa zeszyty. Zaczynam trzeci. Ciekawa jestem ile jeszcze do końca zapiszę. Komu dam do czytania, co będę my?leć i czuć za ile? tam lat, kiedy sięgnę po mój pamiętnik importowanej niani. -
Re: Przedruk z mojego pamiętnika
aupairsonia > 17-07-2002, 19:37
Mocna rzecz
Bardzo często czyta się, że jest tak albo siak u zagranicznych rodzin, ale praktycznie bez podawania żadnych konkretów. A tu - proszę bardzo! Uważam, że dobrze by było, gdyby potencjalne operki mogły to sobie poczytać.
I tu mam pytanie - czy mogłaby się Pani ze mn? skontaktować? Najlepiej na mail: <a href="mailto:info@aupairsonia.com">info@aupairsonia.com</a>
Z góry dziękuję! -
Re: Przedruk z mojego pamiętnika
Beata Szukalska > 24-07-2002, 16:59
Witam Cię Izo !
Przeczytałam fragmenty twojego pamiętnika - uważam to za rewelacyjn? rzecz, godn? przeczytania i polecenia przyszłym Au pairkom.
Czytam z zainteresowaniem. mam nadzieję, że jeszcze jakie? fragmenty z twojego pamiętnika poznanym. To jest warte polecenia. Tak trzymaj -
Re: Przedruk z mojego pamiętnika
mr X > 11-09-2002, 22:16
Z wielkim zaciekawieniem czytałem twój pamiętnik. I sporo sie z niego dowiedzialem. DZIEKI CI BARDZO !!!!
Ale mam małe pytanko czy możesz mi podać swojego maila???
Albo napisz do mnie:
<a href="mailto:pergo.diesel@wp.pl">pergo.diesel@wp.pl</a>
chciałem sie ciebie zapytać o pare rzeczy.
Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam sedecznie. -
Re: Przedruk z mojego pamiętnika
olga > 30-04-2003, 2:25
Jestem pełna podziwu dla Izy, że chciało się jej to wszystko napisać - czyta się to jak ksi?żkę... :roll: Ja wprawdzie nie wybieram się do Niemiec, ale przecież pocz?tki w nowej rodzinie i obawy przed "nowym" s? chyba wszędzie takie same. Nie wiem czy Iza zagl?da jeszcze na to forum, ale je?li tak, to mam nadzieję, że jej pobyt był (albo jeszcze jest) udany
A tak je?li chodzi o wspomnienia au pairek - przeczytałam ostatnio fajn? ksi?żkę na ten temat - "Niania w Nowym Jorku" autorstwa N.Kraus i E.McLaughin - POLECAM WSZYSTKIM :wink:
Fajnie się czyta czyje? wspomnienia zwłaszcza o pocz?tkach bycia au pair.
Pozdrawiam -
Re: Przedruk z mojego pamiętnika
aneta > 30-04-2003, 20:43
Dopiero dzisiaj przecztalam ten pamietnik. Jestem pod wielkim wrazeniem. Gratuluje Ci Izo zapalu i systemetycznosci. Cos wiem na ten temat, bo sama jestem aupair w Niemczech i to niedaleko Ciebie. Mieszkam w Flörsheim miedzy Frankfurtem a Wiesbaden. Wprawdzie jestem tu dopiero 4 dzien i jak na poczatek wszysko jest dla mnie nowe. Chetnie bym sie z Toba skontaktowala lub spotkala. Mam nadzieje ze jestes jeszcze w Niemczech. Podaje moj adres, napisz do mnie:
<a href="mailto:aneta.zelek@interia.pl">aneta.zelek@interia.pl</a>
lub
<a href="mailto:anetazelek@poczta.onet.pl">anetazelek@poczta.onet.pl</a>
PS
tez studiowalam socjologie ale w Szczecinie.
Z najlepszymi zyczeniemi dla Ciebie i wszystkich aupairek