-
-
AuPair dla starszej kobiety
AnkaN > 11-06-2014, 2:17
Hej, dziewczyny, jestem nowa zarówno na tym forum jak i w roli AuPair.
Jestem AuPair w Norwegii, przyjechałam tu 3 tygodnie temu. W moim przypadku wygląda to trochę inaczej, bo nie zajmuję sie dziećmi a mam pomagać starszej kobiecie, która jest po wylewie. Z opisu rodziny wynikało, że jest w większości samodzielna we wszystkim, jedynie ma niedowład lewej ręki i problemy z równowagą (sparaliżowało jej lewą część ciała). Psychicznie miała być zdrowa. Mąż tej kobiety, jest zdrowy, aktywny i całkiem sympatyczny. Dodatkowo w kontrakcie mam lekkie obowiązki domowe i zajmowanie się wnukami, kiedy do nich przyjadą.
Problemy zaczęły się już na początku, ponieważ nie byli w stanie ustalić grafiku, ciągle coś się zmienia i sami nie są pewni czego chcą. Ok, byłam w stanie to zrozumieć, że może sami muszą się przyzwyczaić do planowania z wyprzedzeniem więc jakoś to przełknęłam. Powoli się ten grafik klaruje. Dziadek wymagał ode mnie prawa jazdy i faktycznej umiejętności jazdy samochodem, żebym mogła z jego żoną gdzieś pojechać, na zakupy, czy do miasta.Z tą umiejętnością jazdy, to wymagają jednak cudów- mają auto w automacie, ogromny mercedes, i mimo, że wcześniej nigdy takim nie jeździłam ogarnęłam wszystko na 100% już na 3 jeździe. Problemem jest moja "bezbłędna" umiejętność poruszania się po mieście. Dziadek oczekuje ode mnie, że trafię do jakiegoś miejsca oddalonego o 50km, na totalnym odludziu bez mapy, nawet jeśli tam nigdy nie byłam. W zeszły piątek się zgubiłam, babka się śmiertelnie obraziła na mnie, bo musiałyśmy czekać na prom 2h.
Na dzień dobry dziadek zakomunikował, że on sobie życzy żebym jadła śniadania i obiady z nimi, bo to jest family life, a ja jestem part of the family. Tylko jakoś nie wydaje mi się, że robienie śniadania dla wszystkich, a później sprzątanie po wszystkich jest normalnym życiem rodzinnym, to jest normalna praca. Śniadanie ma byc max o 9, ale chyba tylko mnie obowiązuje ta godzina, bo ona przychodzi do stołu, dopiero jak pielęgniarka skończy robić jej makijaż (serio, myje i ubiera się sama, nie wiem po co ta pielęgniarka). Pielęgniarki się zawsze spóźniają, więc i początek śniadania się przeciąga. On z kolei, chodzi sobie na jogging i basen i też potrafi wrócić poźniej, ale dla niego to nie problem bo śniadanie zje przed wyjściem. To co, ja mam czekać i siedzieć głodna do 10 bo on chciałby zjeść wspólnie śniadanie? Na śniadanie jedzą chleb ze wszystkim, do wszystkiego. Ja nie jem chleba, po prostu źle się po nim czuję więc jem parówki lub jogurt. Ona przy ludziach mówi, że jestem jakaś dziwna bo te parówki jem. A raczej kiełbasę, wg nich. Podobna sytuacja jest z obiadami... Nawet w wolne najlepiej, jakbym była z nimi przy posiłkach.
Jak tu przyjechałam, to z niczym mi nie pomogli, sama załatwiałam urzędy, kursy, banki, bo oni nie wiedzieli o co kamon.
Po tygodniu, kobieta zaczęła być niemiła dla mnie. Cały czas się czepiała detali, tego co robię, jak wyglądam. Zaczęła strzelać mnie po rękach, jak czegoś nie chciała. Ja ze swojej strony robię co mogę, żeby jej pomóc, wstawać, chodzić, podaję jej co chce. Czasem jej odwala, a czasem jest bardzo miła. Pierwszego dnia spadła z oparcia fotela i uderzyła głową w kant stołka, i przestała kontaktować na moment. To był na prawdę przerażający widok, nie chce dopuścić żeby to się znowu powtórzyło, bo będę się czuła za to odpowiedzialna i pomagam jej jak mogę a ona mnie opieprza. Jak jej nie pomagam, to on mnie opieprza że z nią nie chodzę. Twierdzi, że od tego plecy go bolą a już jest stary. Kurcze, przecież mnie też bolą plecy od wspierania 70 kilogramowej staruszki, mimo, że jestem całkiem silną osobą.
Później dowiedziałam się, że rodzina podejrzewa u niej Alzheimera, bo jej zachowanie na to wskazuje a także w jej rodzinie były przypadki.
Kilka razy chciałam być miła i zaproponowałam, że mogę zrobić obiad lub ciasto, które lubią, to ona się do mnie z wrzaskiem rzuciła, że ona sama może zrobić i na pewno lepsze, nie trzeba żebym ja robiła. Dziadek próbował załagodzić akcję, ale widać było, że sam nie wie co się dzieje. Babcia porusza się o kuli lub na wózku i ma lewą rękę bezwładną.
Z dnia na dzień robiła się coraz nieznośna, w końcu 2 dni temu mieliśmy poważną rozmowę. Ja powiedziałam, że takie traktowanie to jest nie dla mnie i ja tego nie akceptuję. Dziadek opieprzył babcię, a później było naprawdę spoko, przez 2 dni. Dzisiaj dziadko wezwał mnie na rozmowę i od razu zaczął od: "Taka sytuacja między nami jest nie do zaakceptowania", pytam się o co chodzi. A on na to, że babcia uważa że ja tu jestem niepotrzebna i wcale nie chce żebym tu była. Ja mam się postarać i pokazać jej, że jestem miła, dobra i uczynna i że ona mnie faktycznie potrzebuje. Problem jest w tym, że to on bardziej mnie potrzebuje, bo chce mu się wyjść z kolegami na piwo czy na łódź na cały dzień, a jak ja jestem, to on się nie musi nią zajmować i ma wolne. A ta kobieta chce żeby jej mąż i rodzina byli przy niej cały czas, bez względu na swoje życie osobiste.
Jak dzadko chce mi przedstawić grafik, to to zajmuje im godzinę, bo zawsze dyskutują ze sobą i się kłócą, bo jeszcze sami tego ze sobą nie ustalili.
Ostatnio powiedział, że w weekend mam wolne i mogę robić sobie co chcę, więc kupiłam bilety na koncert. Dwa dni później stwierdził, że jednak jedziemy na wyspę. Powiedziałam mu, że to trochę nie bardzo ok dla mnie, bo skoro powiedział że mam wolne, to już kupiłam bilety (koszmarnie drogie) i chciałabym jednak pójść. zgodził się ze mną, ale się obraził.
Kiedy zapisywałam się na kurs powiedzieli, że muszę się najszybciej nauczyć norweskiego (jej angielski jest słaby) najlepiej by było jakbym chodziła rano. Poranne kursy odwoływali z braku chętnych, w końcu (za ich zgodą) musiałam pójść na popołudniowy, za co się obrazili.
Chcieliby, żebym każdy weekend spędzała z nimi na wyspie, ale traktują to jak family life. Przecież ja tam jestem cały czas na jej zawołanie. Podaj, przynieś, pozamiataj. Prowadzę samochód, składam i rozkładam wózek, pilnuję jej i dzieci, nawet jak nikt nie prosi. Owszem, czasem mam chwilę wolnego. Dla mnie to nie jest do końca komfortowe, ja wcale tam nie chcę być, zwłaszcza, że nie ma ani internetu, ani możliwości żeby w spokoju się języka pouczyć. Jak ja to powinnam traktować?
Ja ze swojej strony staram się być w porządku, czasem pojadę po zakupy jak mam wolne, a akurat jestem w domu, czasem coś ogarnę nawet jak mnie nikt nie poprosi, wiadomo, jakiś taki balans utrzymać.
Co ja mam z nimi zrobić? Zaczynam dopiero kurs, a już myślę o zmianie rodziny lub znalezieniu sobie innej pracy.
Czuję się tu jak w wariatkowie, jakbym miała schizofrenię. Chodzę wiecznie zestresowana, nie mogę spać w nocy, chce mi się ryczeć i jestem drażliwa, odreagowuję na chłopaku... Przecież ja nie jestem tutaj od rozwiązywania ich małżeńskich problemów, czy uczenia ich organizacji czasu. Jeżeli on podjął decyzję, żeby mnie zatrudnić mimo, że wiedział, że ona tego do końca nie akceptuje, to co ja mam to na siłę zmieniać i udowadniać jej, że jestem cacy?Nie dałam jej powodów do złości, sama sobie nawkręcała do głowy jakichś głupot.
Przepraszam za sługi post, ale co mam robić?
-
Re: AuPair dla starszej kobiety
Aldaa7 > 11-06-2014, 15:34
Ja na twoim miejscu jak najszybciej znalazła bym nową rodzinę. Moja też okazała się 'nie fajna', więc już po 2 tyg ich opuszczam. Niestety nie wszyscy rozumieją kim powinna być au pair i szukają po prostu opiekunki i sprzątaczki, która będzie za nich wszystko robiła 24/7. A wierzenie, że coś się zmieni jest bez sensu. Pozostaje tylko pożegnać się z tą rodziną. -
Re: AuPair dla starszej kobiety
AnkaN > 12-06-2014, 0:42
To nie jest tak, że oni oczekują ode mnie robienia wszystkiego 24/7, mam też wolne godziny, tylko nigdy nie wiem kiedy one przypadają. Problemem jest to, że on się zdecydował mnie zatrudnić bez jej pełnej akceptacji a teraz się ona na mnie wyżywa. On z kolei zrzucił na mnie obowiązek przekonania jej do siebie. Czasem jak ma dobry dzień, to jest na prawdę w porządku, tak jak wczoraj, gdzie siedziałam z nią całe popołudnie i gadałyśmy i robiłyśmy rzeczy wspólnie. Odnoszę wrażenie że najbardziej jej odbija jak on jest obok. I własnie nie wiem, czy poczekać aż się sytuacja uspokoi, czy zacząć się rozglądać.
Wczoraj było z nią dobrze, jutro może być piekielnie, a taki rollercoaster emocjonalny jest wykańczający... Dziękuję, że odpisałaś :* -
Re: AuPair dla starszej kobiety
Aldaa7 > 12-06-2014, 9:46
Ja rozumiem jak to jest z taką osobą, sami w pewnym okresie przygarneliśmy bardzo starą ciotka. Jednego dnia jest w porządku, następnego mogła się rzucić z laską i próbować Cię pobić. I mimo wieku takie osoby potrafią być na prawdę silne. I powiem Ci, że to będzie coraz gorzej. Ciotka mieszkała i nas do śmierci. I zachowywała się podobnie do twojej 'staruszki', więc mogę Ci powiedzieć, że z pewnością nie dasz rady przekonać jej do siebie i że wtedy będzie wszystko dobrze. Jednego dnia będzie fajnie i miło, a następnego dostaniesz czymś ciężkim. Życie z taką osobą jest na prawdę wykańczające zarówno psychicznie jak i fizycznie, zwłaszcza jak nie masz do tego 'wykształcenia'.