• Options
  • Logowanie
     
  • Rejestracja
     
  • Desktop Style
     

Przygody i podroze, te male i duze.

  • Index  

    • forumAuPair.pl - Świat Operek
       
    • Ogólnie o programie Au Pair
       
    • Historie życiowe
       
    • Przygody i podroze, te male i duze.
       
  • Przygody i podroze, te male i duze.
  • Przygody i podroze, te male i duze.

    oliwka911gt > 19-01-2006, 0:41

    na lotnisku w krakowie balice stawilam sie punktualnie o 6.30 9 stycznia 2006, mimo ze mialam lot do paryza dopiero o 8.05. musialam odzyskac swoj bilet "zgubiony" :lol: wiec chwile to trwalo, ale nie tak dlugo jak w biurze mowili. pani w okienku byla kumata i poszlo szybciutko. odprawa bagazowa rozniez. pan nie psykowal ze walizka za ciezka o 13 kg :twisted: wiec poszlo gladko. tylko nie podobalo mi sie jak przy odprawie paszportowej pan chcial otworzyc zakazana koperte. a to dlatego bo przewrazliwiona bylam na tym ptk czy mnie w chicago odprawia z kwitkiem czy z wbita wiza w paszporcie. kumpela mowila mi ze mnie nieowuszcza albo dadza mi wize na 3 miesiace. monica pisala jak to nie raz widziala jak w chicago PL odprawiaja spowrotem so strachu bylo troche.



    zanim odlecialam byloby niewazne gdyby nie bylo prbolemow z samoletm. wiec wylot byl pol h pozniej. najpierw woda zamrzla w ubikacji samolotu - w nocy na balicach bylo - 18C - wiec trzeba bylo pomocy technicznej by goracym powietrzem odmrozili to co trzeba. samolot ruszyl. nue na dlugo. stado sarenek zrobilo sobie spacer po pasie startowym 8O wiec znowu czekanie az laskawie zechca ruszyc swoje raciczki w przeciwnym kierunku czyt LAS. w glowie mi mialam jedna mysl wszytko na przekor bym dotarla do stanow, nawet samolot i sarny protestuja :lol:



    lot bomba zwlaszcza ze przy oknie siedzialam. tylko jeden mit zostal obalony. zawsze wydawalo mi sie ze stweardessy to mlode kobiety ok 30 lat lus minus 5 lat a tu muzeum 8O 8O pilot ok ze w wieku sredniawym pod starszawy ale stweardessy?? gosh. turbulencje sa bomba i faktycznie mozna niezy klimat wkrecic osobie o slabybh nerwach. jak to kiedys zrobili kumple bogu ducha winnej starszej kobicinie co do syna w odwiedziny do szwecji leciala. wkrecili jej klimat ze samolot zaraz w kawalkach bedzie i ze wlasnie skrzydlo jedno odlecialo juz. byli nad baltykiem a gdzie koniec lotu. ale do rzeczy, zaraz po tym jak wystrotwalismy i zanim zdarzylam spojrzec w dol przez okno zobaczylam ze juz tenczym i zamek (riuny) widac, miejsce moich praktyk i byc moze przyszlej pracy. zobaczylam jak slask jest zdregradowany przez haldy pogornicze i jesli uda mi sie to w przyszlosci zalapie sie na moje wymarzone stanoiwsko pracy: ksztaltowanie terenow po przemyslowych. gosh, czuje sie wtedy jka ryba w wodzie. ale kto wie czy zdaze do PL wrocic bo stan washington potrzebuje specjalistow z mojej dziedziny :roll: we will see :twisted: w miedzy czasie dostalam papau samolotowe. jest dokladnie takie jak monka pisala awful, blee. tylko zamiast buleczki z szynka dostalam cos omletowatowego, slonego do granic mozliwosci, jakiegos batonika i mini buleczke. ogolnie rzecz biorac podziekowalam za stolowanie sie na pokladzie. wybralam kawe i byl to dobry wybor. bo LOT kawe dobra serwuje w porownaiu do american airlness i southwest.



    ledwo co skonczylam kawe pic a tu juz paryz i ogromniaste lotnisko de golla. i znowu obalilam mit ze po udanym wyladowaniu pilota naradza sie brawami 8O a tak mi o tym mowiono ze to takie fajne jak na koniec sa oklaski. i zonk again. przy ladowaniu podaba mi sie jedno jak blachy deba staja :lol: :lol: :lol: tzn w momencie gdy kola samolotu dotykaja nawierzchni lotniska na skrzydlach umieszczona blachy zmieniaja swoja pozycje ulozenia z poziomej na pioniwa. jeszcze niedowiedzialam sie jak to siw zwie ale sie dowiem. i dla czego sie to dzieje. uczelnie techniczna skonczylam a jezykiem dizecja sie posluguje :twisted: doznalam szoku jakie to lotnisko HUGE jest. myslam ze okecie jest duze bo w stolicy, balice male ok, bo port lotniczy dodatkowy. ale to co zobaczylam w paryzu zabilo mnie w jakis sposob. wiec wyszlam juz z samolotu i ide zobaczyc co z bagazem czy czasem omylkowo mi go nie wywalili. nie usmiecha mi sie czekac na niego kilka miesiecy i zyc z odzskodowaniem 100$ za zgubienie. ciuchy na mnie wiecej kosztuje niz te 100$ warte jest.



    zaczelo sie poszukiwanie wyznaczonego stanowiska odlotu. fakt mialam przesiadke 4h w paryzu i balam sie ze to strasznie dlugo ale to zle myslam. czas zlecial szybko. lotnisko dobrze oznakowane ale nie wzieli pod uwage jednej rzeczy: zmienili miejsce wydawania biletow kupionych elektronicznie z portala pierwszego na drugi. wiec zaczely sie poszukiwania. i wypytywanie co i jak. w miedzy czasie trafilam na sklep bezclowy gdzie zapatrzylam sie w kosmetyki lancoma bo tansze niz w PL a musialam bo deficyt w podklady itp. pytam sie jednej pani a ta mi mwi ze jest gdzie indziej bo to nie te linie lotnicze tylko amerykanskie insze (nazwyn iepamietam) w miedzy czasie moje tipsy furore robie i kazdy what a beautifull tips a ja 8O bo wg mnie maja do zyczenia troche i teraz zbija sie czy prawde mowi?? okazalo sie ze prawde bo tylko w PL do pilowania uzywa sie recznego pilnika i nie robi sie masowki mechanicznej. pani odprawila mnie z kwitkiem. pytam security, kto ja kkto ale oni powninni wiedziec najlepiej. pan stweurdzil ze bardzo szybko mowie po ang i prosi replay. a ja chlopie wiem ze moj ang perfekt nie jest ake suchaj co mowie a nie oczy/uszy w druga storne. pan w maire zrozumial o co mi loto o odpowiada na moje pytanie. zagralam tak jak on: could u repeat?? i think slowly :lol: pan sie usmiechanl i powtorzyl. poszlam za jego wskazowkami i co i zobaczylam dwie dlugasne kolejki do odprawy. pan ochroniarz zapomnial mi dodac ze mam zejsc na dol i poczekac na autobus bo ja musze terminal zmienic. poczekalam az loong cue zniknie i znow pytam pani powiedziala dokladnie to co powinnam uslyszec wczesniej: zejsc na dol i czekac na autobus do terminalu 2A. miedzy casie mnie zalalo 8O :evil: wszedzie tylko nieteraz! tampony w walizce. walizka juz prawie w samolocie do chicago a ja uszczesliwona przez matke nature! wiec pytam sie pana czy w terminalu 2 sa sklepy z tamponiami itp bo moja sa w walizce a na tym terminalu prwadopodobnie nie zdaze kupic. pan zdegustowany odpowida ze tak. ja uhahana ze powodzi nie bedzie :lol:



    autobus przyjechal. wyprawa z jednego terminala na drugi trwala 20 minut. tyle objechalam. mialam wycieczke rkajoznawcza. samoloty, samoloty i jeszcze raz samoloty dotarlam tam gdzie powinnam dotrzec 2h wczesniej i odbieram moj zabookowany bilet. pani z odprawy paszportowej wypytuje mnie o wzytko nawet o to kiedy kupilam komrke i cyfrowke. gosh, tak wwoze PL stuff do ameryki bo u nas lepszy i tanszy :lol: a musze miec za co zyc przez rok :lol: after odprawa paszportowa zdejmujemy buty i wszytko co metalowe i bizuteria zwiemy. nic na mnie nie zostali zawyjatkiem ubran z materialu. okazalo sie ze zapomnialam z plecaka przepakowac do walizki cazek do paznokcie wiec na kazdym satelit/gate musialm zei z nich tlumaczyc. dotarlam tam gdzie chcialm czyli na terminal 2A boarding 24, zakupilam tampny by doleciec spokojnie do chicago i SF. wsiadam do samolotu i co miejsce nie kolo okna tylko w srodkowym rzedzie 8O :evil: mit nadal obalamy ze stweardessy to mlode kobiety. tu muzeum goni muzeum. wszycy biora mnie za francuzke lub wloszke co jest dla mnie porozumienm. i zamiast po ang ospowadc mi na pytania ci po francusku. jeden stweard jak zapytal sie skad jestem zaczal po rozyjsku do mnie naijac a ja chlpoie i don't understand!!! stweardessy mialy ubaw ja tez w pewnym sensie. wycieczka po samolocie odbywala sie non top bo fotki trzeba bylo popstrykac. i grenlandie i ocean i chmury i wszystko. trzeba floga odswiezyc bo ile mozna foty z PL ladowac.



    lot byl dlugasny 9h 45 minut tyle leci sie z paryza do chicago. zasmakowalam amerykanksiego zarcia. powiedzialm NEVER EVER! amerykanie zajadali sie jakby w zyciu zarcia niewidzieli. kawa koszmar. smakowala jak guma! z mlekiem jeszcze ujdzie ale bez NO!!! w miedzy czasie z siedzaco obok ameryknka rozmaiwalam nawet mila dziewczyna ale wiedza porazajaca na temat PL to w PL sa samoloty?? i do chicago dolatuja?? OMG!!! WSTYD! tak i niedziwedzie poalrne po ulicach chodza a nasz tryb zycia to niczym u eskimosow mysle sobie i tyle.



    odprawa paszportowa w chicago bezporblemu. dostalam wize jak kazda operka na rok z mozliwoscia przedluzenia na drugi i tu w chicago dowiedzialam sie po raz enty jacy to polacy sa. jedna laska leciala ze mna od samego krakowa do chicago. na pierwzy rzut oka wiesniara do granic mozliwosci z drewniana walizka w rece podrozujaca. ALE JAKA Z NIEJ WIELKA PANI. musialam terminal zmienic i pytam jej czy ta kolejka jedzie na terminal 3 a ta do mnie nieiwem chyba tak, ale wiesz ja pierwzy raz jestem na lotnisku w chicago. zaesze do dallas lece przez NYC tak a ja mieszkam na tym lotnisku razem z postacia grana przez toma hanksa w filmie terminal. sama dalam sobie lepiej rade niz z ta poleczka. lot do SF mily choc noca mialam na chwile teorie odwoch niebach :lol: :lol: bo jak ladowalismy w chicago tzn zanim zaczelismy to nad chmurami bylo widno. po wyladowaniu w chicago ciemno jak w murzynksiej chacie. wiec ja o co loto. dwa nie basa?? wydawalo misei ze nad chmurami jak i pod jest ciemno/widno. a tu zonk. teoria zostala obalona po tym jak wsytrtowal samlot z lotniska w chicago i udal sie do SF. niebo znowu jest jedno. jest ciemno nad chmurami
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    monica07 > 19-01-2006, 1:09

    ha jestem pierwsza



    welcome oli oficjalnie w 'historiach'.



    mnie w paryzu tez za Francuzke wszyscy brali, nawetjedna Polka siedzala ze mna i pol lotu myslala ze ja French jestem i nic sienie odzywala.



    Anyway czekamy na dalsze pocztowki z Seatle.
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    agulka > 19-01-2006, 4:54

    stawia sie wierna czytelniczka. widze, ze lot mialam "przebojowy"



    mam nadzieje, ze sie w koncu zdzwonimy
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    kasik > 19-01-2006, 7:26

    Oliwka, dzieki

    Numer bez zmian.

    Trzymam za Ciebie kciuksy
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    Gość > 19-01-2006, 12:34

    ja bym raczej przywitała nie oli w historiach tylko oliwkę jako operkę, bo to jej się jeszcze w życiu nie zdarzyło i trochę niefajnie, że half-admin (wła?ciwie obecnie najważniejsza osoba na forum) nie miała z operkowaniem nigdy nic wspólnego...

    ale nadrobi teraz

    lot z przygodami to i ja miałam do Sztokholmu, ale nie chciało mi się tego opisywać Tyle tylko powiem, że bilet miałam na Lufthansę przez Monachium a leciałam LOTem prosto do Sztokholmu :lol: I nawet o biuro Lufthansy musiałam swoj? osob? zahaczyć

    Oli, je?li chodzi o jedzenie w samolotach - nie wiem jak jest na trasie z USA, ale ze Skandynawi? to nigdy nie zależy od linii lotniczych - tylko zupełnie nie wiem od czego. Czasami LOT daje, czasem nie, czasami SAS daje, czasami nie... Jeszcze tego nie rozpracowałam.

    A teraz będę lecieć niestety Wizzairem, więc się nie dowiem
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    Yoanna > 19-01-2006, 17:50

    ja bym chyba sie nie polapala w tych przesiadkach hehe :wink:
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    kasik > 19-01-2006, 18:23

    Jedzenie w samolotach przynajmniej na trasie do usa oh come on idzie sie predzej porzygac niz zjesc :!: :twisted:

    Ja mialam do wyboru wolowine i cos dziwnego (nie mialalm pojecia co to?!?) i wzielam wolowine i nawet krewetki dali (ktorych szczerze nie znosze) i nie dalo sie zjesc. Tu w usa z reszta duzo jest gotowego zarcia o smaku podobnym do tego "samolotowego", niestety.. nawet zupki chinskie mamy w Pl o niebo lepsze!
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    joelle > 19-01-2006, 18:52

    bardzo sympatycznie zaczęła? Oliwka :-) Good luck! :-)
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    oliwka911gt > 19-01-2006, 23:05

    you are welcome jak to amerykanie mawiaja





    emi, a ja chyba rozszyfrowalam. napisze potem w dalszej czesci relacji.





    od wczoraj 60 wejsc 8O 8O 8O
  • Re: Przygody i podroze, te male i duze.

    agulka > 21-01-2006, 4:56

    hello! ale sie wczoraj nagadalysmy jeszcze do domu zadzwonilam...i jak skonczylam gadanie..doszlo do mnie, ze juz 3 :40 am ... dzisiaj wstalam o1 pm.. cale szczescie , ze pt wolne..



    a jak twoj pt z malym sam na sam? zyjesz jeszcze
  • Starszy wątek Nowszy wątek
  • Następna
  • Ostatnia