-
-
Lili w Innishannon :)
szien > 25-06-2005, 13:22
Czesc kochani
wlasnie siedze w bibliotece w Bandon, to miejscowosc obok Innishannon, Mary mnei tu podrzucila w drodze do mechanika. Zapisala mnie do biblioteki i zaplacila za mnie bym mogla trzy razy w tygodniu korzystac z internetu. Teraz poszla po zakupy i przyjdzie po mnie o 12:30. Cala rodzina jest naprawde super, tak sie balam, ale nie potrzebnie, sa naprawde bardzo mili. Dzisiaj dalam dzieciakom cukierki i caly czas najmlodszy mi za to dziekuje i chodzi umazany czekolada . Bawilam sie traktorami dzis, dzieciaki maja chopla na punckie traktorow, na przeciwko ich domu miezka wujek ktory ma farme i ... traktory mogliby o nich opowiadac godzinami. Jak bawia sie na podworku to mam 'free time' bo wtedy siedza w pisakownicy albo na swoim placu zabaw... tak maja swoj plac zabaw, trampoline do skakania, trzy psy, rybki i kucyka . Moj pokoj jest olbrzymi, taki jak moje dwa, do tego mam lazienke i TV. Mary obiecala ze zagada z bratem meza ktory mieszka na przeciw bym mogla korzystac z jego netu, bo oni jeszcze nei zalozyli chociaz maja kompa.
Jak przylecialam to bylam cholernie wystrzaszona, tymbardziej ze samolot sie spoznil, potem byly opoznienia zwiazane z bagazem i myslalam ze oni juz nie beda na mnie czekac. Ale bylo inaczej. Dzieciaki rzucily mi sie na szyje 8O i zaczely wypytywac czy znam Stefana, bo maja kolege z Polski ktory nazywa sie Stefan (no bo w Poolsce zyje tylko jeden Stefan) Najstarszy, Tomas, od razu zabral mi walizke i ciagal, bo stwierdzil ze jak mam urodziny to nie moge sie przemeczac Najmlodzy, kurcze nei wiem jak sie pisze jego imie ale wymawia Garu, na poczatku byl niesmialy, ale rano gralam z nim w bilard (Iza, nie uwierzysz, jedna z pilek miala w srodku SWINKE ) Jutro jedziemy do Cork na mecz, dzieciaki uwielbiaja sport i ich glowne ciuchy to koszulki sportowe z wyszytymi nazwami klubow. Jutro przyjezdza do sasiedztwa nowa au-pair, wiec juz bede miala kogos z kim bede mogla pogadac nie tylko o traktorach
Robert, maz Mary jest swietny, jego chyba najbardziej sie balam, traktuje mnie jak mlodsza corkeglaszcze po glowie i caly czas powtarza, ze nie dlugo sie przyzwyczaje. Z praniem nie ma problemow bo piora swoje ciuchy 3-4 razy dziennie, zazwyczaj to sa dwie bluzki .
Co do samej Irlandii, to naprawde jest zielonanawet pola sa zielone, a nei zolte lub brazowe jak w Polsce, domki sa przesliczne, roznokolorowe; rozowe, zolte, niebieskie. Malutkie, waskei uliczki- jest ich pelno, jakbym musiala teraz wrocic do mechanika sama to bym sie zgubila.
Oki doki dziewczynkijak dorwe w niedlugim czasie neta to napisze cos wiecej, a teraz musze znikac :* Trzymajcie sie babeczki. -
Re: Lili w Innishannon :)
oliwka911gt > 25-06-2005, 14:25
Cytat:Tomas, od razu zabral mi walizke i ciagal, bo stwierdzil ze jak mam urodziny to nie moge sie przemeczac
slodkie -
Re: Lili w Innishannon :)
leneczka > 25-06-2005, 14:53
Cytat:piora swoje ciuchy 3-4 razy dziennie
dziennie?????????
bosh.. to fajnie tam masz..
tez bym tak chciala napisac po swoim przyjezdziedo rodzinki, ze jest super -
Re: Lili w Innishannon :)
szien > 26-06-2005, 14:35
Dzien drugi
jestem wlasnie w Cork, z dwiem niemkami, ktore tez sa au-pair w Innishannon. One chca tu siedziec do 23ale ja wroce wczesniej, nie chce potem isc piechota 30 min do domu, a tak to zadzwonie po Robbiego i po mnie przyjedzie. Za niecale 6 euro, kupuje sie bilet w obie strony.
Wczoraj mialam okropny wieczordzieciaki sprawdzaly na ile moga sobie pozwolic ze mna. Mary poszla do pracy na nocke, a Robbie pojechal do kosciola bo mijal miesiac od smierci jego przyjaciela. Zostalam z dziecmi sama ale do pomocy przyslali mi ich kuzyna. Jak tylko Leo (niech nikt nei smie mowic ze irlandczycy nie sa przystojni )wychodzil to dzieciaki robily wojne, w ogole mnie nei sluchaly, ale jak poprosilam go o pomoc, to maluchy jak tresowane od razu usiadly na lozko i: 'I'm sorry Lili'.
Ale dzisiaj znowu slodkie jak miod, obzeraja sie cukierkami Wedla, juz Mary zaczyne je chowac przed nimi, bo zamiast sniadania jedza 5 cuekirkow i uciekaja na dwor. Caly czas powtarzaja ze im smakuja bardzo i potrafia rozrzucic je po stole i mowic: te lubie, a te najbardziej, a te moje itd.
Zajmuje ich bardzo malowanie, wczoraj spytali czy z nimi pomaluje, mysle sobie czemu nie... tak naprawde to znaczylo: 'My mowimy Ci co masz namalowac a Ty maluj'. Wiec malowalam, koniki, swinki, owieczki, samochody no i traktory. Dzien bez traktora to dzien stracony.
Dzis jest jakis mecz, pelno ludzi w koszulkach sportowych, dla nich to jak swieto narodowewszyscy krzycza 'up cork', nie wiem w ogole o co im wszystkich chodzi -
Re: Lili w Innishannon :)
oliwka911gt > 26-06-2005, 14:49
szien a ty masz na imie lili?? -
Re: Lili w Innishannon :)
szien > 26-06-2005, 17:08
tak Lili -
Re: Lili w Innishannon :)
oliwka911gt > 26-06-2005, 20:51
ladnieoryginalne -
Re: Lili w Innishannon :)
martamaua > 26-06-2005, 21:24
Lili a z jakiego miasta jestes? -
Re: Lili w Innishannon :)
Emm > 26-06-2005, 22:02
Lili?to jest cale imie czy zdrobniale?
ja dam corce Bianka ( to tak na marginesie).
bierz sie za kuzyna! -
Re: Lili w Innishannon :)
szien > 29-06-2005, 13:28
ja jestem z Bialegostoku, a za kuzyna brac sie nei bede bo mam juz jednego faceta w Angliipoki dzwoni to jest ok.