• Options
  • Logowanie
     
  • Rejestracja
     
  • Desktop Style
     

marzenia - aupair rowniez moze spelniac

  • Index  

    • forumAuPair.pl - Świat Operek
       
    • Ogólnie o programie Au Pair
       
    • Historie życiowe
       
    • marzenia - aupair rowniez moze spelniac
       
  • marzenia - aupair rowniez moze spelniac
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Klarasek > 20-08-2013, 9:21

    Widzę, że i ty jesteś jedną z tych co się uzależniły od podróżowania

    A co do forum to się zgadzam - jakoś pustawo tutaj...
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 15-09-2013, 17:57

    Mam nadzieję, że w końcu coś się spełni. Mimo tego, iż au pair byłam już cztery razy, to chyba dopiero teraz - za mym piątym razem, mogę nazwać się pełnoprawną, a i tak jeszcze chwilę muszę poczekać...znaczy jakiś rok. Dlaczego? Ano dlatego, że bywałam only for summer, a tymczasem swoją przygodę zaczęłam 14 września ponownie (tj. wczoraj), więc jakby nie patrzeć, nie jest to już summer (jeśli ktoś nie wierzy, wystarczy jeśli wyjrzy przez okno w Londynie; migiem cofnie zmarzniętą i zmokniętą głowę do ciepłego domku) i wciąż mamy wrzesień 2013.



    Mieszkam w dzielnicy Redbridge i na razie jedynie wiem tylko, gdzie jest st. Augustine Church, biblioteka i basen, które to miejsca mam nadzieję uczęszczać przez najbliższy rok dość często. Tymczasem mam wolną niedzielę na zrobienie małego update'u na forum, pointegrowanie się z moim niezwykłym dzieckiem. Podwójnie niezwykłym, bowiem po 1. jest to szesnastolatka, po 2. autystyczna. Na razie jest wobec mnie nieśmiała, za to do swojej mamy nad wyraz śmiała. ("shut up mom!" lub "mama jest gruba i śmierdzi" jako reakcja na próby wyegzekwowania czegokolwiek od Jamie przez jej mamę). Ciężki orzech do zgryzienia się szykuje, ale mam nadzieję, że ten czas zaowocuje.

    Moja rodzina jest nieliczna i wygląda tak, jak i jej domek. Domek bowiem jest dwupiętrowy, i wąziutki, malutki. Rodzina z kolei składa się z Joyce; kobiety, która w wieku 19 lat przyjechała do UK z Ghany, Jamie oraz teraz ze mnie. Jamie ma jeszcze starszą siostrę, którą poznałam wczoraj wieczorem i, która nie mieszka już z nimi. Tak więc bez siostry, każdy może mieć swoje piętro tego wąskiego domku. Taki oto lokal posiada wielki plus -> nie zanosi się na gigantyczne sprzątanie, jedynie okolicznościowe, a moja praca ma wyglądać tak, że:

    6:30 - 8:00 - pilnuję Jamie, żeby szykowała się do szkoły, robię jej śniadanie, budzę ją, odprowadzam na przystanek.

    16:00 - 20:00 - usiłuję co nieco z Jamie porobić. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce; wczoraj udało się pobawić z Jamie jej Wii, tańczyłyśmy w rytm muzyki: I was made for loving you babe i ogólnie to niezła zabawa. Fajnie byłoby to kontynuować codziennie, wręcz jak najwięcej ruchu jest wskazane, bo przy tym ich jedzeniu, to niedługo nie zmieszczę się w spodnie.

    Kiedy moi znajomi ze studiów pytali mnie, czy cieszę się z wyjazdu i kazali ocenić w skali 1-10, nie umiałam tego zrobić. Dobrze, że Londyn, a nie mała mieścina, bo i więcej możliwości, dobrze, że autystyczna dziewczynka, bo będę mogła zdobyć więcej doświadczenia, by iść dalej w tym kierunku, dobrze, że cokolwiek, że sprzątania niedużo, że sporo wolnego czasu (zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce oczywiście). A źle...bo zostawiłam największy Skarb na świecie w Warszawie. Na razie jest jego część zawsze ze mną na palcu serdecznym i towarzyszyć mi będzie w mojej operskiej przygodzie, jednak to nie to samo, co pełne, wspólne spacery. No ale tak niestety to życie wygląda, że jakoś je trzeba zacząć. Pierwszy step też był trudny i podobno okropnie stresujący - kiedy wychodzi malutka główka (tak, mieliśmy kiedyś takie) i nie ma się pojęcia, po co, dokąd, co dalej. I tak te pytania będą nurtowały nas już od pierwszego krzyku. Teraz mam 23 lata, jestem po studiach i zaczynam emigrację (prawdopodobnie już wieczną) od kolejnej przygody au pair, jako iż program stanowi najłatwiejszy początek w nowym kraju. Dalej nie mam pojęcia, po co, dokąd i co dalej. Dużo więc się nie zmieniło.



    Chyba wystarczy pisania na dziś, ponieważ słyszałam kiedyś, że nie potrafimy już czytać dłuższych wypowiedzi...

    O przyjeździe napiszę słów kilka innym razem.
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 18-09-2013, 11:58

    Jakoś nie mogę już czytać wiadomości z Polski. Czyżby dopadła mnie choroba o nazwie mam-przesyt-kłamliwych-informacji-z-zielonej-wyspy-ale-także-informacji-krytykujących? Dziwne to, bowiem od ponad 2 lat regularnie czytam mój tygodnik (opozycyjny), nawet zrobiłam e-prenumeratę, żeby być in-touch tu na miejscu w UK jak na absolwenta uniwerku przystało (coś prócz dyplomu zostać musi, nawet jeśli teraz przyszło mi po zastanawiać się nad deontologią, ontologią, logosem i absolutem przy prasowaniu angielskiego prześcieradła made in China) , ale jakoś tutaj... chcę odpocząć od tego, od czego uciekam? Zawsze chciałam być na bieżąco, prócz tygodnika śledziłam wiadomości z różnych portali informacyjnych, a teraz...drażnią mnie. Irytuje mnie, że znów rząd zrobił coś, czego nie powinien, że nic się nie zmienia. Błąd. Powinnam powiedzieć, nic się nie zmienia na lepsze i nie zanosi, bo zmiany są ciągle. Ten odchodzi, tamten odchodzi, tamten podkradł, a tamci mają pieniądze na siedzonka, a dla ludu nie, bla bla bla. A najgorsze jest to, że to naprawdę jest ważne, ale z powodu całościowej apatii kraju, samo pisanie o kolejnych malwersacjach i traktowaniu nas jak frajerów, dymaniu nas i dojeniu...nie uczyni z nas krowy dającej pełnowartościowe mleko. Jedyne co, to znów się wzburzy co któryś, lekko się przebudzając i ziewając wypowie na głos jakąś cholerę czy inne tałatajstwo. Potem machnie ręką. Bo co robić... uciekać? "ostatni gasi światło" -> nie będzie musiał, prądu nie będzie, nasi wschodni przyjaciele wszystkim się zajmą. Szkoda, że nie wypowiedzieliśmy w 90 roku wojny z USA i się nie poddaliśmy. Wtedy może zielona wyspa nie byłaby taka tylko propagandowo.



    Ok. Dość tego politykowania. Politowania. "Nie pytaj o Polskę, miss.." "Miss", tak nazywa mnie Jamie (czasem jeszcze "Lady"), gdyż nie może zapamiętać mego przydługawego imienia. Dobrze, że nie wie jak mam na nazwisko, bo by już w ogóle nie chciała wstać z łóżka. Wyginam śmiało ciało z rana, aby ją zachęcić do tego, że musi wstawać, bo inaczej spóźni się do szkoły. Wykorzystuję nieco zdobytą wiedzę z programu Son- Rise, tańczę więc i podryguję - come on Jamie, wake up nananana lalalala tralalala, choć samej mi się jeszcze kleją oczy o tej 6:30. No w końcu, 10 minut później, udało się. Nie jest źle. Teraz prysznic, "here you have soup, jamie did you finish wee-wee? Why are you still sitting?" 10 minut później... yeah, good girl, JUPI, perfect Jamie, you did it! NO i tak caaałyy czas, każda czynność. Boże, dziękuję Ci, że dałeś mi dar cierpliwości do dzieci, szkoda, że nie do projektowania stron internetowych, bo byłabym bogata. No a tak to przynajmniej jestem szczęśliwa, bo dzięki Jamie dostrzegam nieco więcej.

    Wczoraj poznałam Henry'ego o kwadratowej twarzy i dużych oczach. Henry ma już dwanaście lat i jest ciężki. Miło mi Cię poznać Henry odkurzaczu.

    Również w dniu wczorajszym nieco pozwiedzałam. Byłam w rezerwacie przyrody - Fairlop Waters, ładnie. I znów porównuję do Polski. 120 hektarowy teren, na którym są pola golfowe, zbiornik wodny, rezerwat i skałki do wspinaczki. Na nie dość dużym zbiorniku pływają jachciki, łódeczki i różne ptaki. A u nas? Przykładowo Brody Iłżeckie - olbrzymi zbiornik, a na nim cisza, czasem jakiś wędkarz siedzi z piwkiem w ręku. Ach te różnice. No ale czemu się dziwić, skoro w Polsce zarobi się (ehm, hipotetycznie) 10zł/h, a herbata firmy Tw. kosztuje 8 zł, w UK zarobi się 10 funtów, a ta sama herbata kosztuje 1,30 funta. "mamy, mamy forsę i wolny czas" - jakby to zaśpiewał Rysiek Riedel gdyby żył. Stąd różnice na jeziorze.
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 18-09-2013, 12:17

    Nie wiem kiedy przyzwyczaję się do codziennej poczty wsuwanej przez otwór w drzwiach z takim hałasem, że podskakuję myśląc, że ktoś nadchodzi. Zresztą, nawet gdyby ktoś nadchodził, to czemu się boję? To chyba jeszcze pozostałość z warszawskiego mieszkania, kiedy każdy hałas mnie stresował. A może po prostu jestem taka płochliwa i jak na płochliwą przystało przybyłam po raz 5 do obcych ludzi, z którymi mam stać się na jakiś czas rodziną. Tak, na pewno jest to cecha płochliwej osoby. Niemniej jednak dziś mam w planach pójść wreszcie na basen, jeśli mnie wpuszczą, bo ich harmonogram zajętości torów jest tak niejasny, że po prostu lepiej będzie jeśli sprawdzę go osobiście. Moja hostka nie chciała przyjąć ode mnie pieniędzy za bilet autokarowy z lotniska, który mi kupiła. Także dziękuję jej za to, to chyba taka rekompensata za to, że przez godzinę mokłam w stresie, głodzie (godzina 16 polskiego czasu, a jadłam dwie kanapeczki o 7 rano tego dnia)i pragnieniu na Stratford, skąd miała mnie odebrać, ale nie mogła znaleźć miejsca parkingowego/ bądź też poskąpiła zapłaty gdzieś, gdzie trzeba było płacić, więc zamiast ona na mnie, ja czekałam na nią. Niemniej jednak dziękuję P., poprzedniej au pair w tejże rodzinie, bo dzięki niej odnalazłam się z hostką (mój telefon się zbuntował i nie chciał wysłać żadnej wiadomości do Joyce, a Joyce nie raczyła napisać nic sama). Także pierwsze wrażenie mojej przygody było okropne i mój Skarb wciąż nie jest w stanie zetrzeć wielkiej kreski, którą sobie Joyce u niego postawiła. Mnie już nieco przeszło, miłe są wieczory, kiedy sobie dyskutujemy o życiu, religii, rodzinach, pracy socjalnej i autyzmie.

    Także tak. Przed chwilą nawet było słońce, fajnie, bo już zapominałam jak wygląda. A teraz znów deszczowe chmury. Przynajmniej pogoda w Londynie nie odbiega stereotypom. Bo moja czarna hostka tak - po 1. mówiąc po rasistowsku - nie śmierdzi, po 2. w domu panuje porządek, bo każdy sprząta po sobie, co mi się bardzo podoba. Nawet autystyczna Jamie szorowała wannę, jak zobaczyła, że się nieco pobrudziła mydełkiem. hehe
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 22-09-2013, 20:12

    Obserwuję szarą wiewiórkę próbującą zakopać swoją zdobycz. Wszędzie, gdzie kopie, pojawia się za nią wronogawronokawka i usiłuje wydobyć skarb swoim dziobem. Nie tylko człowiek spotyka takie wronogawronokawki na swej drodze. Swoją drogą koleżanka z Polski, z którą spotkałam się wczoraj, powiedziała, że te szare brytyjskie gryzonie to nie wiewiórki, bo wiewiórki to są tylko rude Basie. Mnie również trudno się przyzwyczaić.



    Z lewej strony grubszy, młody chłopak trenuje pod okiem trenera. Fajnie, ciekawe kiedy takie widoki zawitają do Polski.



    Wczoraj przeszłam mnóstwo kilometrów (tak to jest, kiedy się jeszcze nie otrzymało pocket money i, kiedy zarazem jest się osobą oszczędną, starającą się ułożyć swoją niezależność) i dziś odczuwam moje kochane stawy. Och, jak mój kręgosłup i przepuklineczka o mnie dba, abym nie przegięła w żadną stronę (ani za dużo pracy nie lubi, ani za dużo lenistwa). Mam nadzieję, że do wieczora przejdzie, bo również mam zamiar zrzucić nadmiar siebie, niestety bez oka trenerki. Może to i lepiej, że bez oka, bo gdzie ja bym miała je przechowywać? W słoiczku w lodówce na półce? Ciekawe co na to powiedziałaby Joyce.

    No ale, jutro czeka mnie około dwie godziny prasowania i basen w nagrodę ( nie licząc oczywiście walki, walki, walki przy opiece niezwykłej Jamie). Może nadmiar w końcu zniknie...



    O, jak mi dziś sennie. Niedziela, tzn. jak wynika z mej wiedzy ze studiów - "nie działać". Więc siedzę w parku i rozmyślam bazgrząc w notatniku. Czyli jednak działam, powodując pracę mego mózgu i ręki. Sunday -> gdzie jesteś słoneczko?



    W piątek Jamie pokazała co potrafi i bynajmniej nie był to alfabet, czy też umiejętność liczenia do 10. W skrócie - uderzyła mnie i nie chciała się słuchać - kiedy poprosiłam ją, by wyłączyła tv, żadne wygibasy, wesołe zachęcanie, ani nawet stanowcze, nie pomogły. Tylko "go away, fu** you," lecialy z jej ust.



    Ach, moja Cierpliwości to Ci dziś powiem,

    Tyś jest cenniejsza nad moje zdrowie.

    Gdyż dzięki Tobie ciągle tu jestem,

    czekając w Londku na całą resztę

    sytuacji, różnych wariacji i irytacji,

    niekończących się negocjacji

    - niezwykła bowiem jest to osoba

    ni dziecko, ni kobieta dorosła

    i zawsze taka już właśnie będzie,

    O Cierpliwości, trwaj ze mną więc wiecznie!



    W końcu telewizor wyłączyłam, Dżej włączyła go ponownie. Po próbach negocjacji (no ipad then, powiem Mamie, Mama nie będzie szczęśliwa..bla bla) wyłączyłam wtyczkę. Oby przyszły tydzień był lepszy od poprzedniego. Podobno reakcja Dżej jest normalna i tak też reaguje do Mamy. Dlaczego więc jej Mama nie mówiła mi o takich sytuacjach, kiedy rozmawiałyśmy o K; chłopcu autystycznym, którym zajmowałam się w Warszawie. Po piątkowej sytuacji zaczęłam się zastanawiać, czy praca z autystycznymi osobami jest w ogóle dla mnie. Tak dużo muszę w sobie zmienić... czy jestem w stanie to zrobić? Być bardziej stanowcza, mniej emocjonalna i wrażliwa i dobra, bardziej surowa... Oh yeah, dzięki Ci O Ty Na Górze, że dajesz mi ten czas, bym zmieniła w sobie to, co zmienić muszę, co przeszkadza mi być lepszą, bardziej hm wydajną osobą... Let's start then
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 23-09-2013, 11:44

    No to nastąpiły małe/ może nieco większe komplikacje...

    Wczoraj wieczorem poszłam do Jo do jej pokoju zapytać, kiedy mogę jechać na święta, odpowiedziała, że nie ma teraz czasu rozmawiać, więc poprosiłam ją, żeby zawołała mnie, jeśli już będzie miała. Czekałam, czekałam.. i się nie doczekałam. W końcu zeszłam lekko zdenerwowana na dół, oglądała jakiś serial i stwierdziłam, że zapytam o istotniejszą kwestię -> co z moim kieszonkowym, czy będzie mi płacić tygodniowo, czy miesięcznie (dowiedziałam się od poprzedniej au pair, że miała kieszonkowe zawsze w piątki wieczorem; no a już niedziela i tydzień przepracowany). Na to ona odrzekła, że jak wolę i, że w ogóle musimy ustalić jutro po jej pracy jakie są moje obowiązki etc. etc. oraz że chciałaby żebym pracowała w soboty. Odpowiedziałam, że wolę tygodniowo i, że umawiałyśmy się inaczej przed przyjazdem. Odpowiedziała, że ok. Drążyłam więc temat dalej - halo, co z moimi pieniędzmi za zeszły tydzień (już się zdenerwowałam jeszcze bardziej, myśląc, że kurna gdybym się nie upomniała,to by mi nie dała). Odpowiedziała, że zapłaci mi, ma dla mnie te 80 funtów. I tyle... nic. Stwierdziłam, że poczekam do dziś...



    -> dostałam kase dzis, dobrze, ze sie upomnialam, ona stwierdzila, ze zapomniala... (dla mnie to niewyobrazalne, mam inną naturę, jak mozna zapomniec o jakims dlugu, ktory ma się wobec drugiego czlowieka) i mówi, ze nie mowila o weekendach off.... A przeciez byla taka mowa! Teraz coś chyba jej partner (który mieszka w USA) nagadał, że przecież mi płaci 80 funtów (lol), to żebym i w soboty robiła, bo wtedy ona może jezdzic na zakupy czy cos... takze dzis bedziemy rozmawiac wieczorem, bo ja jestem pewna ze bylo mowione weekend off i nawet w ubieglym tyg jak powiedzialam, ze wybieram sie w sobote spotkac z dziewczynami to powiedziala, ze oczywiscie, mam przeciez weekend off i nie musze pytac... takze nie lubie jak tak zaczyna moja szanowna hostka manewrowac i stosowac zabiegi socjotechniczne. Dobrze, ze mam ten komfort, ze po prostu moge sie nie zgodzic, spakowac sie i wyjsc z tego domu, pojechac do South. do kolezanki, ma wolny pokoj i praca w piekarni jest za najnizsza stawke, ale i tak bedzie to sie bardziej oplacalo niz au pair. Takze taki plan B... Hostka jest specem w negocjacjach (16 lat bycia z Jamie musialo ją nauczyc) i do tego taki ma rodzaj pracy tez... Negocjacje z patologicznymi rodzinami, sprawdzanie ich i supportowanie. Ostatnio jak miala przyjsc social worker do niej (jako ze ma niepelnosprawna corke, to tez jest pod opieka) to sie ubrala profesjonalnie, zalozyla nawet swoj identyfikator, zeby wygladac jeszcze powazniej, zeby sie social worker nie przyczepila..taki PR, albo jak mial przyjsc facio, ktory bedzie robil kuchnię, (chyba tez dostaje jakies dotacje na to tylko kuchnia musi wygladac na naprawde nie nadajaca sie do uzycia) wiec wyjela dwie szuflady, ze niby popsute... Nie lubie czegos takiego, to nie jest chrzescijanskie, a ona uznaje siebie za gorliwą chrześcijankę, gospel songs, worship, I love Jesus...



    but what would Jesus do? I'm asking...
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 24-09-2013, 10:07

    Komplikacji część dalsza. Jo. chciała przed swoim wyjściem do pracy wczoraj, koniecznie uzyskać na oczekiwania przez nią wobec mnie i pracujących sobót, mniej więcej takiej odpowiedzi: "tak, bardzo chętnie, w ogóle to jak chcesz sobie wyjechać na cały miesiąc też się zajmę Dżej, 80 funtów to dużo, może zmniejszymy stawkę?"Sytuacja z grubsza wyglądała tak, że jak już Dżej z Jo. były gotowe, by jechać do szkoły/pracy, zaczepiła mnie mówiąc swoje expectations, że mam w soboty pracować - stawiając mnie w niezręcznej pozycji (Dżej krzyczy, że chce już iść, ona stoi ubrana na schodach wywołując presję - znów stosuje swoje zabiegi socjotechniczne na mnie)-> że jej partner Alex. mówi, ze powinnam w soboty pracować także, bo przecież daje mi aż 80 funtów, a przecież Jo. musi pójść do sklepu, czy coś załatwić (nieważne, że piątki ma wolne, Dżej jest w szkole i jestem ja), więc jej odpowiedziałam, ze nie było o tym mowy i porozmawiamy wieczorem. Także się nie dałam póki co. Mam zamiar się przygotować do rozmowy i również być stanowczą negocjatorką, bowiem nie mówiła o regularnych sobotach, tylko okazjonalnie, w zamian za inny dzień wolny, a ja jako że chciałabym znaleźć sobie kurs językowy, albo dorywczą pracę, nie mogę pozwolić sobie na pracę w każdą sobotę i wtedy kiedy tylko ona chce. Jedynie mogę zgodzić się na okazjonalnie, w zamian za wolny inny dzień, albo dodatkowe pieniądze.



    Wieczorem przyszłam do living roomu i usiadłam z moim notesem, w którym w punktach wynotowałam sprawy do omówienia. Chyba się tego nie spodziewała, wyczuwając moją dobroć, brak asertywności i uprzejmość. Albowiem Karolina zawsze była: "no problem, I will do it, do you need any help". Tym razem nie ma mowy, ponieważ inaczej roszczeniowe, samotne matki wyhodowane na socjalu wejdą takiej Karolinie zupełnie na głowę. Nieco się posprzeczałyśmy, bo okazało się, co Jo. myśli -> powiedziała, że praca z Dżej nie jest trudna, że nie pracuję dużo, bo przecież to nie jest 3 dzieci (mówię - 6 godzin dziennie, 30 w tyg. z samą Dżej plus jakieś drobne sprzątanie i 2-3h prasowania -> w UK jest 30 h maksimum dla au pair, na co odpowiedziała, że 40 i, że z Dżej nie muszę oglądać razem tv/filmików na laptopie/Ipadzie i innym cholerstwie, że nie muszę jej towarzyszyć przy śniadaniu i, że wtedy mogę sobie czytać książkę w pokoju...) Mimo wszystko moje studia i bycie z D. przez 6 lat przydają się nieziemsko, bo zamiast tulić swój pyszczek, stawiam sprawę jasno, mówiąc - rządowa strona www mówi o 30 h dla au pair w UK max w takich pieniądzach. Nawet jeśli nie muszę z Dżej siedzieć przy tv, nie mogę też nigdzie sobie wyjść, (czytać książkę też jest dość trudno, bez stoperów w uszach przy tym dziecku ani rusz -> szkoda, że nie dodałam i tego), że praca z Dżej jest trudna. Jo na to, że nie, i że one właściwie nie potrzebują au pair, jeśli ja nie będę na każde zawołanie; zapytałam więc, po co ja tu jestem. I co najbardziej mnie denerwuje -> zamiast powiedzieć, że jestem tania jak barszcz (jak to brzmi), i że gdyby miała zatrudniać opiekunkę 16-19 (czyli w godzinach kiedy kogoś potrzebuje) plus soboty whenever chce, to musiałaby zapłacić przynajmniej 960 funtów miesięcznie, jeśli nie więcej jako że jest to special needs child... Tak więc jeśli stwierdza, że nie potrzebuje au pair, ja dzisiaj budziłam Dżej (co nie bardzo wychodziło, zastosowałam więc też metodę Jo. czyli przyniosłam butelkę z wodą i ręcznik, że niby bath będzie in the bed, co zwykle u Jo. skutkowało, a u mnie nie, więc pokropiłam lekko twarz Dżej, a jak przyszła Jo. powiedziała, że nie można tak działać z Dżej, bo jak ona powie w szkole, to będą ogromne problemy - masakra, jak Jo. się przejmuje każdą plamką na swetrze, każdą nierównością...Za to, że Dżej ma plamkę po śniadaniu na rękawku odbiorą ją do domu dziecka? To co za kraj, ja się pytam..) No ale nie potrzebują przecież au pair, więc jak już zdołałam Dżej doprowadzić do stanu, w którym jest gotowa do wyjścia z domu (ubrana, po śniadaniu, umyta i już w butach) poszłam do pokoju, bo przecież nie muszę jej towarzyszyć przy oglądaniu bzdurnych filmów dla idiotów (sorry, ale przeraża mnie ilość tego typu filmów, z których to ma ogromną radość moja autystyczna dziołcha, a bynajmniej nie są to filmy dla autystycznych dziołch). Tak więc wrzucam na luz i może mój pojazd sam zjedzie z górki.
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Klarasek > 25-09-2013, 8:12

    Bardzo dobrze, że jesteś stanowcza. Niestety większość rodziców na zachodzie myśli, że im się wszystko należy a au pair "ze wschodu" złapala Pana Boga za nogi mogąc dla nich pracować...

    Trzymaj się swoich racji i nie poddawaj się!
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 25-09-2013, 13:41

    O, Klarasek Ty jeszcze żyjesz na forum? Jak miło!



    Popsuła się podobno pralka. Great. Kilka smrodków uprałam ręcznie i powiesiłam na drzwiach (nie ma pralki i nie ma suszarki :o) Przeszukuję internet z nadzieją na zmianę sytuacji. Nie, nie szukam pralki. Po prostu przeglądam jakieś oferty pracy w Londynie/ au pair/ nanny/ inne... I boję się, że trafię z deszczu pod rynnę.

    "Wystarczy odrobina nadziei, pozytywne myślenie, wszystko odmieni", jak to swego czasu śpiewaliśmy idąc do Częstochowy. Kurczę blade, ale to takie trudne. Trudniejsze niż droga pielgrzyma, bolące mięśnie, stopy i pęcherze.



    Wczoraj moja hostka Jo. powiedziała tylko kilka słów do mnie. 1. czy umyłam wannę. 2. żebym nie jadła TEGO jogurtu, bo TEN jogurt jest Jamie, a ona innych nie jada -> to nic, że w lodówce jest ich 6 -1 = 5.(gwoli ścisłości TEN jogurt jest nieco droższy i chyba taka to przyczyna owego dziwnego zakazu, albowiem normalny człowiek rzekłby: o smakuje Ci ten jogurt, kupimy jeszcze więcej jak będziemy na zakupach). Co do wanny, na moje oko była czysta, nie prosiła mnie bym to zrobiła i różnimy się postrzeganiem - czyste/brudne. Tak więc powiedzialam, no, not yet. Wychodzę na straszną, wybredną au pair.



    Co do świąt, to niby mogę mieć wolne 24 - 29 grudnia, co mnie nie urządza jakoś gigantycznie, poza tym bilety drogie, więc nie wiem co będzie... Przeleżę je w łóżku? A może już tu mnie nie będzie...



    Jeśli chodzi o pozytywniejsze rzeczy to:

    a) zdołałam wyprasować dziś wielgaśne poszewki na kołdry, poduszki i prześcieradło (choć jak ktoś się będzie chciał czepić jakichś nierówności, na pewno to zrobi)

    b) spotkanie z Em. wczoraj uważam za udane; rozmowy o Polsce, dziennikarstwie i studiach, that's what I like, no i może trochę narzekania na hostrodziny.

    c) Em. była moim przewodnikiem i zwiedziłyśmy The National Gallery, będę chciała tam się pewnego dnia wybrać sama i spokojnie pokontemplować sztukę. Niektóre obrazy naprawdę żyją.



    Plany na najbliższy czas:

    I. szukać, szukać, szukać job

    II. szukać, szukać, szukać English course

    III. iść po Jamie i spróbować coś z nią robić...



    Miał być jeszcze basen, ale nie wiem czy się dziś uda...Poza tym chcę jeszcze w sobotę spotkać się z Em. i jeszcze jedną dziewczyną z forum, więc chyba muszę zacisnąć pasa, bowiem Oysterka ehm karta miejska żre więcej niż mój pofałdowany brzuchol.
  • Re: marzenia - aupair rowniez moze spelniac

    Kierlajn > 26-09-2013, 11:06

    Dziś już moje samopoczucie jest nieco lepsze, a to dlatego, że z moją hostmum dogadałyśmy się wczoraj, że jeśli się nic nie zmieni z Jamie (szczególnie o poranku), to nie ma sensu, żebym tu była. Ja osobiście odczułam ulgę, dlatego, że nasz początek nie wyglądał supersympatycznie, także szukam już czegoś - czy au pair, czy pracy i pokoju. Whatever. Wieczorem również stwierdziłam, że zejdę Do Jo. na BBC NEWS, może uda się nieco pogadać, ponieważ bardzo nie lubię takiej atmosfery pt: "jestem powietrzem". Nawet zdołałyśmy podyskutować o polityce i historii, więc i dzięki temu mój humor się poprawił. Jednocześnie zmienił się na lepsze głównie z powodu decyzji, że może mnie tu zaraz nie będzie. Przynajmniej taki plus sytuacji; mimo że nie wiem czego chcę, już coś-niecoś wiem - nie chcę być tu.

    Z autystycznym dzieckiem nie jest hopsiup, kiedy chodziłam do K. w Warszawie, spędzaliśmy dużo czasu na tym tylko, żeby budować relację - wychodziłam z nim i z kimś, kogo znał dłużej. Tutaj, od razu głęboka woda; jak autystyczne dziecko, które jest "wychowywane" jedynie przez mamę, może nagle słuchać się obcej osoby. Za dużo czasu spędzało jedynie z mamą i są tego takie efekty, że jest mi niesamowicie trudno do niej trafić; bo słuchanie co rusz fu*k you nie należy do miłych czynności. Jednocześnie, kiedy kolejny raz wczoraj było mi dane to usłyszeć i powiedziałam Dżej, że w takim razie idę się pakować i jadę do Polski, uspokoiła się i powiedziała: noo.



    Dlaczego więc tak się zachowuje i kiedy przestanie..i czy przestanie. Tak, jest zła, bo w pewien sposób odebrałam jej całą uwagę jej Mamy. I nie rozumie, że ja jestem, żeby pomóc, że chcę dla niej dobrze. Nie. Ja jestem zła, bo przeze mnie, jej Mama jej nie kąpie, nie ubiera, nie budzi. Jaki więc ma interes w tym, żeby się zmienić i zacząć słuchać mnie? ŻADEN, bowiem wie, że jak się mnie nie posłucha, zaraz dostanie to, czego chce - przyjdzie Mama.
  • Starszy wątek Nowszy wątek
  • Pierwsza
  • Poprzednia
  • Następna