-
-
Re: poczucie komfortu u rodzin
marta1990 > 12-09-2011, 23:05
Jakbym czytała w swojej głowie. Też mieszkam na wsi i wypad do miasta słono mnie kosztuje, ale chyba bym zwariowała gdybym raz w tygodniu nie wyrwała się z domu na cały dzień. Bo to jest tak, że jak jesteś w domu w swoim dniu wolnym i słyszysz jak dzieci wyją, to ja przynajmniej czuję się głupio i niezręcznie, teraz już mniej niż na początku, ale zawsze. Do tego moi hości są CAŁY czas w domu, on pracuje w pokoju, a ona ze mną. To jest okropne. Jeśli to możliwe staram się wybierać czas na jedzenie kiedy ich nie ma w kuchni, czuję się sto razy bardziej komfortowo jedząc w samotności niż z nimi. Mój pokój jest w środkowej części korytarza i zawsze jak przechodzą albo słyszę ich kroki to wzdrygam się. Mimo, że ci ludzie nie są źli, to ja tutaj poczucie komfortu nigdy nie zaznam, bo nie jestem u siebie, ale za dwa tygodnie powrót do domku) -
Re: poczucie komfortu u rodzin
Saiisuke > 13-09-2011, 12:51
U swojej host rodziny czuję się jakbym szła do normalnej pracy, bo mieszkam oddzielnieale za to w czasie wyjazdów wakacyjnych, a na moje 2,5 m-ca pobytu zebrało się tego miesiąc czułam się okropnie. Rodzina jest bogata i odwiedzaliśmy ich krewnych. Było tak, że mieszkaliśmy w willi, trzy służące, dwadzieścia parę osób rodziny w tym kilkoro dzieci i JA czyli piąte koło u wozu, nie-wiadomo-co. Przeważnie było tak, że cała rodzina jadła w wielkiej jadalni, służące biegały w koło nich i im usługiwały, a ja jadłam sama w mniejszej jadalni to co udało mi się złapać z półmisków zanim powędrowały na "pański" stół. Czasem było tak, że "państwo" zaczęło jeść jak ja jeszcze kończyłam pracę i potem siedziałam z godzinę razem ze służącymi i czekałam na to co zostanie po ich obiedzie. Parę razy po prostu kończyłam pracę, jadłam co tam znalazłam i szybko leciałam do siebie wypłakać się w poduszkę. Moim pokojem był stryszek pozbawiony nawet drzwi, więc na noc zasłaniałam otwór w podłodze dywanem, żeby chociaż mi światło z dołu nie przeszkadzało. Przez ten miesiąc cały czas wolny spędzałam poza domem, czasem nawet szłam z książką do japońskiego schować się w parku jak była słaba pogoda byle by tylko z nimi nie siedzieć. -
Re: poczucie komfortu u rodzin
paolinkaaa11 > 13-09-2011, 20:51
Niemam poczucia komfortu , jestem tu juz pare miesiecy i wiem ze nigdy nie bede miec. Jest ok gdy hostów niema hehe. Czasem jadam z nimi,ale nielubie tego ostatnimi czasy mówie im wiec ,ze juz jadlam i chyba zorientowali sie,ze niechce z nimi jadac a ja mam swoje powody poprostu wiem,ze sa falszywi i niechce mi sie patrzec na gebe hostki. -
Re: poczucie komfortu u rodzin
Saiisuke > 13-09-2011, 21:49
A ile tam jeszcze zostajesz? Bo to co napisałaś zabrzmiało jakby to byli na prawdę koszmarni ludzie... -
Re: poczucie komfortu u rodzin
tatiana88 > 13-09-2011, 22:15
Jedni czują się komfortowo, inni nie, ciekawe od czego to zależy, czy od rodzin, czy od naszego podejścia...lub jedno i drugie. Też się czuję ok jak ich nie ma, a jak są to czuję się skrępowana i lekko spięta, do tego trzeba być aktorką non stop, uśmiechać się do nich nawet jak mam zły dzień, czy jak czasem dopadnie mnie dół, czuję się smuta, nie mogę pokazać tego po sobie bo zaczynają dziwnie patrzeć, może myślą " z taką au pairką", zamiast wnieść radość w ten dom chodzi smutna. Oczywiście nie zdarza się to często, ale czasem wiadomo - jak każdemu. Kiedyś mi powiedzieli, że jak jedna osoba nie jest szczęśliwa to wszyscy przestaja być szczęśliwi. Zaczynam marzyć o pracy, po której wracam do swojego domu, mam komfort i święty spokój, mogę być sobą i niczym się nie przejmować. -
Re: poczucie komfortu u rodzin
paolinkaaa11 > 13-09-2011, 22:39
tatiana88 mam dokladnie tak samo. -
Re: poczucie komfortu u rodzin
young_lady_88 > 14-09-2011, 10:41
nie przejmuj sie tatiana. kiedys host mnie spytal, czy wszystko w porzadku, bo sie nie usmiecham. oni mysla, ze jak sie usmiechniesz to znaczy, ze wszystko jest ok. wszystko mi jedno co mysla, jak mam dobry humor to jestem zadowolona, jak nie to nie bede udawac. nie jestem jakims robotem zebym byla wiecznie szczesliwa. twoje zadanie tatiana to nie jest wniesc radosc do domu, tylko wniesc pomoc do domu. mysle, ze moze mialabys lepszy kontakt z hostami gdybys powiedziala, ze czujesz sie troche spieta w ich obecnosci i ze czasami masz po prostu zly dzien, powinni zrozumiec. czasami szczerosc poplaca. moze oni nie wiedza, ze jest ci ciezko.
moj host z kolei jest wiecznie szczesliwyi cale szczescie, jedna chodzaca depresja (ja) w domu wystarczy :lol: -
Re: poczucie komfortu u rodzin
marta1990 > 15-09-2011, 21:26
Właśnie, mi cały czas się wydaje, że byłoby super gdybym miała wyznaczone godziny pracy, a po niej mogła zmienić otoczenie, czyli nie musieć ich oglądać, ani słyszeć przez drzwi. Ale przecież sama chciałam i zasady od początku były mi znane. Nie łamcie się dziewczyny, czas nigdy nie stoi w miejscu i te smutne chwile przemijają. Wierzę, że to będzie dla nas wszystkich cenne doświadczenie, docenimy jak już wrócimy do domku -
Re: poczucie komfortu u rodzin
anetaar > 17-09-2011, 5:43
Z moimi hostami mieszkam od 2 tygodni, w zasadzie kwestii jedzenia nie jest najgorzej. Hostka na narazie jest jeszxze w domu i sporo rzeczy z dziecmi robimy razem, obiady zawsze jem z nimi, bo i nie chce mi sie gotowac dla siebie samej i po prostu nie chce mi sie gotowac.
Jestesmy teraz na "wakacjach" i hostki rodzicow, moj pokoj nie ma najlepszego polozenia, jest nad kuchnio salonem, a zamiast scian sa plotki. Nie jest to najbardziej komfortowe, bo wszyscy wieczorem i rano siedza tam na dole, a ja nawet nie mam chwili samotnosci i prywatnosci. Staram sie wychodzic na spacery, ale przeciez tez po pracy nie bede sie wloczyc godzinami po tym nudnym malym miasteczku.
Ogolnie nie mam problemow z przystosowaniem sie do hostow, moze zbyt duzo nie rozmawiamy, ale wydaja sie bardzo wporzadku. -
Re: poczucie komfortu u rodzin
littlem > 17-09-2011, 20:32
Ja w pierwszej rodzinie czułam się dość komfortowo. Jadaliśmy razem obiady, ale podczas weekendów jednak unikałam wspólnych posiłków, chciałam odpocząć od nich. W weekendy zawsze wychodziłam, nawet nie jadłam śniadania. Nie mogłam znieść ,że ściany w domu były takie cienkie i wszystko było słychać. Jak miałam zły dzień, albo pogoda była kijowa to siedziałam w swoim pokoju. Najlepiej z zamkniętymi drzwami bo inaczej chłopcy zaraz wpadali.
Teraz tu masz własne studio. Inny budynek niż apartament hostów. To jest dopiero komfort.