-
-
Re: Polish girl in New York
paulaw > 23-03-2012, 22:11
Twoja historia najbardziej zmotywowała mnie do wyjazdu. Do uwierzenia w siebie i działania. Szkoda tylko, że ja nigdy nie mam szczęścia i nigdy nie trafię na tak fajną rodzinę, w tak fajnym miejscu i że nie mogę spełnić mojego marzenia czyli studiowania tam. -
Re: Polish girl in New York
efffce > 27-03-2012, 0:29
@paulaw, nie mysl tak! Wiem, ze to strasznie irytujace kiedy ktos rzuca takimi wytartymi frazesami i bezuzytecznymi radami, ale naprawde czasami warto po prostu zaryzykowac, przebrnac przez wszystkie nudne formalnosci i byc pozytywnie nastawionym. Nie rezygnuj ze swoich marzen tylko dlatego, ze jestes blednie przekonana, ze nie masz szczescia, szczecia zmierzyc sie nie da, ani przewidziec, wiec kto wie, moze trafisz na fantastyczna rodzineNajwiecej rodzinek jest wlasnie w Nowym Jorku, wiec masz duze szanse tutaj wlasnie trafic. Ludzie na wschodnim wybrzezu sa rowniez czesto o wiele bardziej obyci i wyksztalceni niz ci z wiosek w Teksasie czy nawet Kaliforni, wiec sa wieksze szanse, ze trafisz na rozgarnieta i tolerancyjna rodzinke Nie mozesz sie poddawac i spelniaj swoje marzenia, bo serio, jak nie teraz to kiedy? Pamietaj, ze jako au pair mozesz wyjechac do 26 roku zycia.... nie ma na co czekac. Jak masz akurat czas na to by zaangazowac sie w taki roczny wyjazd to nie czekaj. Powodzenia! -
Re: Polish girl in New York
paulaw > 28-03-2012, 18:45
Dzięki! Jestem w 100% zdecydowana że jadę, teraz tylko czekam aż będzie odpowiedni czas, aby zacząć wszystko załatwiać. Mam nadzieję, że uda mi się trafić na fantastyczną rodzinę w super miejscu. Dzięki za słowa otuchy! -
Re: Polish girl in New York
Frelka > 22-05-2012, 0:21
a il kosztuje Cie szkola? ponoc to jest strasznie drogie -
Re: Polish girl in New York
adziszkowa > 29-05-2012, 22:20
Efffce bardzo miło się czyta, że tak dobrze się tam zaaklimatyzowałaśkotek dobra inwestycja, szkoda, że jestem uczulona :p a możesz powiedzieć jaki kierunek robisz? bo robiłam dziś Twoją sondę o TV i tak nie wiedziałam do czego to podpiąć trzymaj się ciepło. Pozdrawiam :* -
Re: Polish girl in New York
efffce > 04-06-2012, 21:04
Hej wszystkim,
ostatnio troche zle czuje sie z faktem, ze pominelam wiele szczegolow z mojego zycia w USA. Otoz nie jest wcale tak kolorowo, jak moze wydawac sie z moich historii. Pisze to poniewaz czytam niektore komentarze pod moimi postami, jak bardzo niektore osoby chcialyby byc na moim miejscu i tak dalej i postanowilam nieco sprostowac fakty.
Praktycznie od samego poczatku mojego studenckiego zycia w Nowym Jorku sprawy sie srednio ukladaja. Owszem studia sa super, kierunek trafiony w dziesiatke, ale zostalam wystawiona na wiele prob i to przez ile przeszlam w ciagu ostatniego roku niekoniecznie bylo warte mojego "american dream"...
Juz na poczatku studiowania mialam sporo problemow ze zdrowiem, dostalam strasznego zapalenia skory ktore utrzywalo sie przez 4 miesiace, bylo to na tyle uciazliwe ze opuscilam kilka zajec w szkole, nie moglam sie kompletnie malowac, nie wspominajac o nieprzerwanym drapaniu sie i bolesnym gojeniu ran.
Poza zdrowotnymi problemami nie moge pominac problemow finansowych. Restauracja, w ktorej pracowalam splajtowala i przez bardzo dlugi okres nie moglam znalezc nowej, bylam kompletnie splukana i musialam prosic rodzicow o pieniadze, czego planowalam unikac na poczatku mojej przygody ze studiami. Zycie w Nowym Jorku jest strasznie drogie i utrzymanie sie tutaj samemu jest naprawde ciezkim zadaniem. Udalo mi sie jednak znalezc prace po 3 miesiacach, ktora kompletnie mnie wykanczala. Abyscie mogli sobie uzmyslowic poziom mojego zmeczenie przedstawie wam moj plan tygodnia. Pon: pobudka o 5:45 by byc w pracy na 7:00, zapierdalanie za psie pieniadze do 15:00, po pracy na 2 godziny do domu, nastepnie w metro do szkoly na 18:30 do 21:30, w domu bylam kolo 23. Wt: pobudka 5:45, praca 7-15, od razu w metro do szkoly na 17:00, w domu o 20:00. Sr: pobudka o 7:00 by byc w szkole o 9:00, zajecia do 12:00, do domu na godzine i praca 15:00 do 23:00, w domu o polnocy. Czw: pobudka 5:45, praca 7-15, szkola 17:00, w domu o 20:00. Pt: szkola 15:00 do 18:00. Sb: praca 15:00 do 23:00. Ndz: praca 10:00 do 23:00. I tak przez 3 miesiace, bo juz nie dawalam rady, a poza tym mialam sesje egzaminacyjna w szkole i nie moglam juz jej kompletnie zawalic. Oczywiscie po rzuceniu pracy nie moglam znowu znalezc nowej, az do zeszlego tygodnia, a zarobki sa smieszne!
W miedzy czasie wprowadzil sie do mnie moj chlopak.... jakos w na poczatku kwietnia. Zylo nam sie swietnie... przynajmniej mialam okazje spedzic z nim troche czasu miedzy szkola a praca. Postanowilismy, ze zaadoptujemy kotka. Poza zapierdolem w szkole i pracy bylo ok, az do momentu gdy dostalam telefon od wlascicielki mieszkania kiedy bylam w pracy, ze czeka w mieszkaniu i mam przyjsc, jak najszybciej. Okazalo sie, ze moj chlopak palil trawe w mieszkaniu i zapomnial ja schowac i ona kontrolujac mieszkanie bez uprzedniego poinformowania mnie o tym znalazla te marihuane. Jest to oczywiscie jego wina, ale to co ona zrobila przekracza wszelkie granice. Powiedziala, ze moj chlopak ma sie wynosic z mieszkania nastepnego dnia! Pozwole sobie jeszcze wspomniec, ze nastepnego dnia lecialam do Polski na tydzien, na slub kuzynki. Wiec jej posuniecie bylo na maksa chujowe i uwazam, ze przesadzila. Na biega szukalismy nowego mieszkania i natrafilismy na dobra oferte. Osoba odpisala, ze mozemy zobaczyc mieszkanie nastepnego dnia. Wiec wstalismy rano i pojechalismy pod wskazany adres, zobaczylismy mieszkanie, wszystko bylo ok, postanowilismy, ze bierzemy. Podpisalismy umowe i tak dalej i zaplacilismy kase. Wrocilam do starego mieszkania i zaczelam pakowac sie na wyjazd do Polski, a moj chlopak zabieral swoje rzeczy zeby zamieszkac u kolegi, bo mieszkanie, za ktore zaplacilismy bylo dostepne od 1 maja, czyli tydzien po wplaceniu pieniedzy. Oczywiscie problem, bo Xavier (moj chlopak) nie mogl wziac ze soba kota i musialam prosic moja wspolokatorke, zeby sie nim zajela, co bylo jej bardzo nie na reke, wiec kolejny stres. W kazdym razie wyjechalam do Polski i po tygodniu wracam gotowa by sie przeprowadzic. W dniu przeprowadzki dostaje smsa od wlascicielki nowego mieszkania, czy mielibysmy cos przeciwko poczekac dwa dni z przeprowadzka, bo jej dziecko jest w szpitalu i ze nie moze sie z nami spotkac... Cos mi zaczelo juz nie pasowac wtedy. W kazdym razie dwa dni pozniej musialam isc na zajecia w szkole, wiec Xavier poszedl do nowego mieszkania i sie okazalo, ze ogloszenie to byl scam, a pod mieszkaniem czekalo 15 osob by sie wprowadzic, a mieszkanie, ktore ogladalismy i do ktorego dostalismy klucze nie bylo nawet wlasnoscia kobiety, ktora nam je pokazala. Stracilismy wiec 2000 dolarow i z tego co mowi policja szanse na odzyskanie pieniedzy sa prawie zerowe...
Nie mielismy gdzie sie podziac, spalismy po znajomych ciagle szukajac mieszkania. Bedac para z kotem mieszkanie na Manhattanie jest zajebiscie ciezko znalezc... wiec nie bylismy wybredni i wprowadzilismy sie do jednego pokoju na Harlemie i placimy 900 dolcow.... wiec jak na te warunki to jest zajebiscie wysoka cena, ale przynajmniej mamy dach nad glowa.
Jednak to nie wszystko. Okazalo sie, ze program wymiany studenckiej, na ktorym Xavier przyjechal do Stanow, byl nie do konca legalnie zalatwiony przez dyrektora jego szkoly, nie znam szczegolow, ale wczoraj Xavier dostal maila od biura imigracyjnego, ze do 9 czerwca wszyscy uczniowie owej wymiany maja opuscic teren Stanow Zjednoczonych.
To juz mnie dobilo i postanowilam, ze opuszczam ten kraj, ktory imigrantow traktuje, jak ludzi drugiej kategorii. Ameryka ma sie za niewiadomo jakie Eldorado, a prawda jest, ze sytuacja ekonomiczna nie jest juz wcale tak atrakcyjna, jak kiedys. Zawsze mowilam, ze uwielbiam Stany, ale jezeli nie bede prowadzic tutaj godnego zycia to nie beda zapierac sie rekoma i nogami by zostac. Rodzice zawsze mnie uczyli, ze powinnam sie szanowac, a praca za stawke ponizej minimalnej w niewiadomo jakich wymiarach, jak jakis niewolnik niestety nie swiadczy o tym, ze mam do siebie szacunek. Prawda jest taka, jezeli chcesz robic fortune w tym kraju nie majac prawa do pracy musisz sie nie szanowac i pracowac po klubach nocnych, gdzie obrzydliwi faceci klepia cie po dupie i im uslugowac w najbardziej skapym stroju jaki mozecie sobie tylko wyobrazic. Skad to wiem, bo mam kolezanke, ktora wlasnie pracuje w takich warunkach i na brak pieniedzy nie narzeka... ja jednak tak pracowac bym nie mogla dlatego podjelam decyzje, ze wyjezdzam z USA. Jestem wlasnie w trakcie skladania aplikacji do szkoly w Paryzu.
Absolutnie nie chce nikogo zniechecac do programu au pair, bo uwazam, ze jest to wrecz genialna opcja, dla kogos kto chce skosztowac zycia w USA, bo zdania nie zmieniam, jest to piekny kraj. Nie zaprzeczam rowniez, ze tu nie wroce... ale na pewno z wieksza iloscia pieniedzy i wyksztalceniem pozwalajacym mi na godna prace. -
Re: Polish girl in New York
Tenzi > 04-06-2012, 22:17
Masakra...ile Ty tam przeszłaś. Dobrze robisz, ze wracasz. A Twój chłopak gdzieś z francji? Jedziecie razem? Szkoda, że tak sie to potoczylo. -
Re: Polish girl in New York
kapsi > 04-06-2012, 22:34
wszystko brzmi jak prawdziwy horror, ale życie nauczyło mnie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. może Francja okaże się trafniejsza niż USA? trzymam kciuki! -
Re: Polish girl in New York
efffce > 04-06-2012, 23:07
Tak, Xavier jest francuzem, wiec dla niego tym bardziej nie ma sensu zostawac w kraju, ktory go tak traktuje, gdy w ojczyznie ma sto razy lepsze warunki. Troche ciezko bylo mi podjac taka decyzje, nawet zaczelam sie lamac czy nie zostac, ale nadzieja, ze cos sie zmieni i bedzie lepiej wydaje mi sie naiwna. W kazdym razie mostow za soba nie pale, w USA bylam legalnie i wyjade legalnie, wiec legalnie bede mogla wrocic -
Re: Polish girl in New York
adziszkowa > 04-06-2012, 23:28
Przyznam szczerze, że bardzo smutno czytało mi się Twój wpis. Domyślałam się, że nie jest łatwo pracować i studiować do tego robić obie te rzeczy w obcym język także i tak jestem pełna podziwu. Wyobrażam sobie, że chorowanie w USA to dość droga inwestycja także nawet nie odważę się zapytać jak dałaś radę. W zupełności się zgadzam, że praca, która polega głównie na wyzysku nie ma najmniejszego sensu. Praca ma sens wtedy kiedy daje możliwość życia i rozwijania się, a Ty za przeproszeniem musiałaś latać jak głupia. Co do właścicielki mieszkania to zupełnie zostawię to bez komentarza! zupełny brak poszanowania prywatności. Trzymaj się ciepło i powodzenia w dalszych podbojach, tym razem Europy