• Options
  • Logowanie
     
  • Rejestracja
     
  • Desktop Style
     

Sierpień/Wrzesień 2012 !

  • Index  

    • forumAuPair.pl - Świat Operek
       
    • Program Au Pair w poszczególnych krajach
       
    • USA
       
    • Sierpień/Wrzesień 2012 !
       
  • Wątek zamknięty
  • Sierpień/Wrzesień 2012 !
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    Madlene > 05-09-2012, 19:48

    Mam już bilet!

    Wylatuje 24 września o 9:00 z Warszawy. Z przesiadką w Dusseldorf a o 12:05 wylot do NEWARK, NJ.

    Może ktoś z was ma taki sam lot?
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    nana > 05-09-2012, 20:05

    [quote name="merti"]San Diegooo <3 Zazdroszczę! Tak blisko do tylu wspaniałych miejsc Gratuluję ! Powiesz coś o rodzince?[/quote]



    dzięki! napisałam więcej w październikowym wątku
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    braxii000 > 06-09-2012, 13:00

    dzisiaj przyznano mi wizę, teraz to już z górki
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    Nimell > 06-09-2012, 13:41

    gratulacje Braxii ;)
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    blonde > 07-09-2012, 13:43

    Pozdrawiam wszystkich ze Stamford! Jeszcze z hotelu, ale juz dzis poznam moja Host Rodzinke! Boje sie tego pierwszego spotkania troche, ale co tam, bedzie dobrze
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    cien_wiatru > 07-09-2012, 15:02

    Blonde, powodzenia dzisiaj i napisz nam potem coś więcej jak znajdziesz chwilkę czasu Jak wrażenie po szkoleniu, po wycieczce do NYC itd )
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    DominikaDomi > 07-09-2012, 15:39

    Napisz jak szkolenie, rodzina, okolica, dom, pokoj. Jak tylko znajdziesz chwile czasu Powodzenia!
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    ambiwacencja > 07-09-2012, 23:41

    Blonde, nie mogę się doczekac relacji Pozdrawiam i powodzenia życzę
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    Madlene > 09-09-2012, 1:53

    właśnie, czekam na relacje Blonde!

    Mi zostały 2 tygodnie do wylotu, jeszcze nie dociera...
  • Re: Sierpień/Wrzesień 2012 !

    blonde > 09-09-2012, 5:24

    W Stamford jest właśnie sobotni wieczór, a ja dopiero znalazłam chwilkę na to, żeby napisać Wam kilka słów. Ale od początku.



    Jak dobrze już wiecie, nasz lot został odwołany. Miałyśmy wylecieć o 13 i na pocżatku było opóźnienie. Po 14 wszyscy weszli do samolotu i nawet zaczęliśmy kołować, po czym zatrzymaliśmy się i zawróciliśmy. Powiedzieli że jest jakaś usterka i musimy czekać. Przez pół godziny czekali na decyzję lecieć czy nie. W końcu decyzja zapadła lecimy. Ale za 40 minut, jak coś tam naprawią. Ale nie naprawili i około 17 wydali komunikat, że lot zostaje odwołany. Musiałyśmy odebrać bagaże (tak jakbyśmy przyleciały) i udać się do biura LOTu, żeby przebukowali nam bilety. Ale wiadomo, odebranie bagażu trwa, a do tego kolejka była wprost OGROMNA. Po dwóch godzinach stania w niej, pani w okienku powiedziała nam, że możemy lecieć następnego dnia przez Paryż. No dobra, bierzemy. Chciałyśmy jak najszybciej dostać się do NY. Oczywiście powiadomiłyśmy o tym agencję, że nie będzie nas tego dnia i że będziemy jutro.



    Nocowałyśmy w hotelu (za który na całe szczęście zapłacił LOT) i około 6 rano następnego dnia byłyśmy (znowu) na lotnisku. Tym razem obyło się bez spóźnień. O 7.40 wyleciałysmy do Paryża i tam byłyśmy około 10. Samolot do NY wylatywał przed 16 co oznaczało duuuużo czekania. Ale jak się okazało wcale nie tak dużo, bo ponad połowę tego czasu spędziłyśmy na szukaniu właściwego terminalu (w Paryżu na lotnisku CDG jeżdżą POCIĄGI między terminalami). Później wiadomo, czekanie. Ale fajnie, że Air France dało nam takie kupony na kanapkę i picie w czasie tej przerwy byłyśmy więc zmęczone, ale nie głodne



    Samolot z Paryża wylądował w NYC około 18 czasu nowojorskiego. Niestety w hotelu byłyśmy dopiero po 22 (albo nawet po 23) bo jednej z nas (na szczęście nie mi) zgubili bagaż było więc sporo latania w tej sprawie plus wiadomo, immigration trochę trwa, ale w zasadzie u nas poszło to dosyć szybko. Pamiętajcie tylko, żeby sprawdzić czy podbiją Wam OBA dokumenty DS2019 i I94 (który dostaniecie i wypełnicie w samolocie), bo mi koleś nie podbił DSa ale na szczęście się zorientowałam i wróciłam.



    Kiedy wyszłyśmy z lotniska, uderzyło w nas nowojorskie powietrze. Nie jest to morska bryza, uwierzcie Ciężkie, duszne, wilgotne. Smród niesamowity spaliny, papierosy, wszystko na raz. Ale cóż, taki jest zapach Nowego Jorku, chcesz tego czy nie. Kochasz albo nienawidzisz. Ja pokochałam.



    Szkolenie było w porządku. Łóżka w hotelu były taaakie wygodne. W ogóle hotel był świetny. Polecam! Jedzenie na szkoleniu tez było całkiem ok. A szkolenie samo w sobie? No cóż, nudne. Mówili nam rzeczy w stylu ‘nie można ciągać dzieci za nogę’ albo ‘dzieciom w wieku 6-7 lat wypadają zęby i to jest normalne’. Serio? Bo nie wiedziałam, tego... Ogólnie trochę podejście mieli do nas nie jakbyśmy były z innych kontynentów, tylko z innej planety. Ale było tez kilka ciekawych rzeczy, szczególnie takich kulturowych różnic itp. (np. w US płaci się zarówno za wysyłane jak i odbierane smsy i inne takie).



    W czwartek była wycieczka do NYC. Nie wiem co mam o niej napisać, bo zabraknie mi chyba słów, żeby to opisać. Po pierwsze pierwszy raz w TYM Nowym Jorku. Widziałam nawet Hotel Empire Tylko od zewnątrz, ale wygląda całkiem jak w Plotkarze Największe wrażenie zrobiło na mnie Top of the Rock. Byliśmy tam w nocy i nie potrafię opisać tego, co widziałyśmy. Zapierało dech w piersiach i odbierało mowę. Chciało mi się tam płakać, bo to było takie niesamowite. Nie potrafię tego porównać do niczego, co do tej pory widziałam. Widziałam Paryż z Wieży Eiffel’a i Londyn z London Eye, ale to nie to samo. W NYC wszystkie te budynki to wieżowce stojące bardzo blisko siebie, więc z góry nawet nie widać tych przerw pomiędzy nimi. Żadnych ulic, ludzi, samochodów. Po prostu miliony maleńkich światełek. Coś niesamowitego.



    W piątek przyjechałam tutaj, do rodziny. Są po prostu cudowni! Dzieciaki zrobiły mi wielki rysunek z wszystkimi, których znają, a mała zrobiła mi bransoletkę. Czyż to nie słodkie? Dostałam tez od nich mały powitalny prezent, ale to może już na blogu pokażę (jak wreszcie zabiore się za pisanie posta). Jest ze mną jeszcze ich dawna AP, wyjeżdża w środę. Wiadomo, że póki co dzieciaki raczej do niej lgną itd., ale cieszę się, że tu jest, bo pokazuje mi wszystko i tłumaczy. Dzisiaj mieliśmy wspólną kolację z dziadkami dzieciaków i Host Mama kupiła torta z moim imieniem i imieniem tej drugiej AP. Słodkie. To było red velvet cake typowo amerykańskie



    Jak na razie wszystko mi się podoba, nie tęsknię jeszcze za domem i wszystko jest ok. W poniedziałek zaczynam pracę i mam nadzieję, że dalej będzie wszystko ok



    Dzieciaki są mądre, slodkie i kochane. Rodzice to świetni ludzie. Mieszkam nad morzem, w całkiem sporym mieście, gdzie jest wszystko, czego można potrzebować I mam blisko (bardzo) do NYC. Czego więcej chcieć od życia?
  • Starszy wątek Nowszy wątek
  • Pierwsza
  • Poprzednia
  • Następna
  • Ostatnia